"Pozwól dzieciom błądzić i radośnie dążyć do poprawy." J.K.

wtorek, 26 marca 2013

Ciekawski paluszek

       Myślałam, że etap "co to? " jeszcze chwilę przed nami. Długą chwilę ;) A tu się okazało, że od kilku dni córa od rana do wieczora, od chwili otworzenia oczu cały czas dopytuje "cio to? " "mama, cio to?" na wszystko i wszędzie, i z nieodłącznie wyciągniętym paluszkiem. I tak chodzi po mieszkaniu, wskazuje palcem na przedmioty i pyta. I pyta. I pyta. I "cio to?" i "cio to?". A jak wskaże na rzecz, którą już wcześniej jej nazywałam to kiwa uroczo główką jakby na "tak" i mówi "ocho, acha". Męczące to troszkę takie w kółko powtarzanie. Ale słodkie dużo bardziej :) Poznaje dziewczyna świat.
A - na dworze dzieje się dokładnie to samo ;)

Mooonik :)

poniedziałek, 18 marca 2013

Wypadek

Miało być o czym innym, trudno, będzie następnym razem.
Stało się dziś coś przed czym nie da się uchronić, niestety. Mała zaliczyła swojego pierwszego poważnego guza. I to nie jakieś pitu-pitu ledwo skórka zdrapana. O nie. Musiała od razu z grubej rury i przyprawić mnie prawie o zawał. Wszystko stało się w mniej niż minutę. Przyszła do mnie, żeby podać jej owieczkę ze stołu. Podałam, odwróciłam się, usiadłam na krześle i słyszę płacz! Nie to nie był płacz, to był  mega, głośny krzyk, wrzask czy jeszcze coś innego. Młoda uderzyła głową w kaloryfer ;/ W życiu nie widziałam tak szybko rosnącego guza. Dosłownie w kilka sekund wyrosła jej na czole gula wielkości jajka przepiórczego. Dobrze, że mąż był też obok i zachował zimną krew, i od razu wyciągnął z zamrażarki butelkę z zimną wódką, i przyłożył do czoła. Ja rozbiłam jajko, nasmarowaliśmy białkiem i chyba tylko dzięki temu ten guz nie wybuchł - naprawdę wyglądał jakby zaraz miał eksplodować... Za chwilę mała się uspokoiła, ja zadzwoniłam do mamy, na szczęście akurat była w pracy i od razu skonsultowała sprawę ze swoją pediatrą, poinstruowały mnie, powiedziały na co zwrócić uwagę i kiedy ewentualnie jechać na IP.
Ehhh tak jak mi się ręce trzęsły przy tym to chyba nigdy.
Nie życzę nikomu takich przeżyć. Nikomu.

p.s. nie pytajcie jak ona to zrobiła. Nie mamy zielonego pojęcia co się stało. Wystarczyła dosłownie sekunda. Oczy dookoła głowy to za mało...

p.s.2
a może chcecie zobaczyć "nabytek",już dobre 2h po wypadku.






Mooonik :)

wtorek, 12 marca 2013

Nowości, nowości :)

Jakiś mamy tydzień samodzielności, nowości czy cuś :D

Od niedzieli mała zasypia na noc sama w łóżeczku, bez obowiązkowej do tej pory butli z mlekiem. Wczoraj zaczęła jeść łyżką sama zupę(widelcem już od dobrych 5m je sama), dziś zjadła tak twarożek na śniadanie i naprawdę niewiele zgubiła na trasie miseczka - usta ;) A do tego jeszcze doszło samodzielne picie ze szklanki. O! Weszłam do kuchni, dziewczę stało na taborecie dostawionym do blatu i ciągnęło wodę ze szklanki. Bez nawet jednego przecieku! W szoku jestem.  I czekam na więcej :D

A - i jeszcze coś- dostała od chrzestnej puzzle do układania, zwierzątka, dokładnie TAKIE i też już nie mają przed nią tajemnic :D nieważne, czy dam jej pojedyncze zwierzaki do układania, czy rzucę wszystkie na raz, nie sprawiają jej problemów. Myślę, że to po rodzicach ma. Uwielbiamy układać puzzle ;)

Zapomniałam o jeszcze jednym - nowe słowo w słowniku - a mianowicie "jaja"
Pierwszy raz był gdy tata przyniósł zakupy i wypakował na stół właśnie jajka. Mała podleciała, złapała jajka w ręce i z dziką radością krzyknęła "JAJA!". Początkowo myśleliśmy, że to przypadek jednak za chwilę powtórzyła "jaja"  wskazując na zabawkę z jajkami oraz na jajko w książeczce :)
No, rozszerzamy słownictwo, rozszerzamy :)


Mooonik :)

poniedziałek, 11 marca 2013

aaa kotki dwa... czyli o spaniu i zasypianiu słów kilka

Przeglądając różne fora można natknąć się na pytanie - co zrobić, żeby dziecko przespało całą noc, jak sprawić, żeby zasypiało samo w łóżeczku itp..I w odpowiedzi można dostać miliony rad i porad od innych mam. A ja chciałam opowiedzieć jak to było u nas.

       Właściwie nie mieliśmy z niuńką żadnych problemów jeśli chodzi o spanie. Odkąd skończyła miesiąc przesypiała noce początkowo od 22 do 6 rano, stopniowo wydłużając czas i wieczorem, i z rana.  Spała też sama w łóżeczku, nie potrzebowała nieskończonego bujania czy kołysania. Po kapaniu i karmieniu odkładaliśmy dziewczę do łóżeczka i sobie smacznie spała :) Wiadomo im starsza tym mniej czasu spała w dzień. Ale tego, że mając niespełna 5m nie będzie spała wcale bądź będzie ucinała sobie max 2 drzemki po 15minut na dzień się nie spodziewałam :D Trwało to jakieś niecałe 2m, po czym córa wyregulowała sobie spanie i zasypiała około 11 na 2h drzemkę, a później jeszcze na jakieś 0,5h do 1h popołudniem. W nocy niezmiennie 20-21 do 7-8rano. I tylko wszędzie słyszeliśmy - ale macie super, jak to robicie, że tak wam ładnie śpi? A myśmy nie robili nic. Ot taki egzemplarz ;) Do drzemki przedpołudniowej była zawsze butla z mlekiem. Aż do jakiegoś chyba 10mż kiedy postanowiłam spróbować czy zaśnie bez. Był to już czas, gdy dostawała II śniadanie inne niż mleko, kiedy jej dieta była już dość mocno rozszerzona. I razu pewnego, gdy zbliżała się pora drzemki wzięłam małą na kolana, przytuliłam do siebie, zaczęłam nucić "aaa, kotki dwa..." delikatnie bujać nogami i córeczka zasnęła. Tak o po prostu. A tak się bałam i zastanawiałam jak to będzie ;)
Od tamtej pory to był taki nasz rytuał okołopołudniowy. Uwielbiałam kiedy się do mnie tak tuliła, kiedy gładziłam ją po główce, śpiewałam do uszu kołysanki, a ona taka ufna, bezbronna, całkowicie ode mnie zależna i wtulona w moje ciało po prostu zasypiała... czasami trwało to 5minut, czasami nawet i pół h, ale dla mnie to były cudowne chwile, takie tylko nasze. I zdarzało się, że znajome bądź ktoś z rodziny pytał- a czemu nie uczysz dziecka spać samego? Przecież już jest takie duże, powinno (sic!) spać samo. A mi wcale nie zależało, zeby zasypiała sama. Serio! Ja ten moment uwielbiałam! I chwilami byłam naprawdę wściekła, że ktoś mi daje rady jak mam MOJE dziecko usypiać. A czemu nikt nie pomyślał, ze może mi tak być naprawdę dobrze? Że nie potrzebowałam "pozbywać się" jej z tych moich kolan? Kurcze czy to takie dziwne, że roczne dziecko potrzebuje bliskości mamy do zaśnięcia? Naprawdę miałam jej odebrać to czego potrzebowała? To tak jakby nam dorosłym przyzwyczajonym do ciepła ciała naszego partnera nagle i gwałtownie nakazać spać samemu...
       Zapytacie może czemu piszę to w czasie przeszłym? No właśnie. Dokładnie 13 listopada, kiedy miała skończone 13m nadszedł dzień kiedy mi dziecko dosłownie zwiało z rąk i poszło spać samo w łóżeczku. Wierzcie bądź nie, ale aż się popłakałam wtedy. Zrobiło mi się po prostu smutno. Smutno, że już mnie nie potrzebuje, smutno, że nie mogę jej przytulić, ululać i pośpiewać... ahhhh na samo wspomnienie tamtego momentu łza mi się kręci... I nie musiałam robić nic, żeby sama zasnęła, nie stosowałam żadnych metod typu 3-5-7 i im podobnych. Po prostu zebrała swój zwierzyniec (czyli 4misie przytulanki :D) i zapakowała się w łóżeczko wskazując na mnie tylko, żebym ją nakryła kocykiem. A ja zostałam sama w tym fotelu i patrzyłam jak moja córeczka dorasta :) Od tamtej pory kiedy chce iść spać w dzień, zbiera zwierzyniec, pakuje się w łóżeczko, ja ją nakrywam, daję buziaka i siadam w fotelu i czytam książkę. Niestety córa nie życzy sobie śpiewania kołysanek. Kto wie, może to był powód, że uciekła ode mnie hihi ;)
A teraz od dwóch dni nastąpiła zmiana w zasypianiu na noc. Jak dotąd było to tak- kąpiel, mleczko i zasypianie często już przy  butelce, czasem po dłuższym bądź krótszym wierceniu. Od niedzieli to się zmienia - najpierw jest mleko, później lekka kolacja, kąpanie i zasypianie - sama w łóżeczku(na rękach nie chce, po prostu nie chce, ucieka z nich, to przecież na siłę nie będziemy trzymać :D ). Z tą różnicą, że w fotelu siedzi tata ;) No, ale wieczory to "od zawsze" rytuał taty i córki, więc tego nie zmieniamy :)
A czemu chciałam zmienić tę kolejność? Z prostej przyczyny - chcę, żeby szła spać z umytymi ząbkami. Po prostu :D Bo co z tego,że przy kąpaniu ząbki były myte jak później i tak była butla z mlekiem? ;)

       Długo mi coś to wyszło, ale chciałam tak sobie to zapisać po prostu dla siebie. Ku pamięci ;) Jeśli ktoś dobrnie do końca - dostanie medal :D

Mooonik :)

piątek, 8 marca 2013

Czas relaksu...

Nadchodzi taki moment blisko południa gdy dziewczę idzie spać na drzemkę. I taka chwila właśnie nadeszła, a z nią pora na kawę i muffinkę.
Zapraszam i życzę smacznego :)

A przy okazji wszystkim kobietom życzę tego czego nigdy nie mamy w nadmiarze - wolnej chwili  ;)






gdyby ktoś chciał spróbować ich u siebie, poniżej przepis na 12 sztuk

  • 1,5 szkl mąki
  • 3/4 szkl cukru pudru
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 2 jajka
  • szklanka jogurtu owocowego
  • sok z cytryny (lub połowy pomarańczy)
  • starta skórka z cytryny (bądź połowy pomarańczy, lub skórka pom. taka ze sklepu)
  • 1/2 szklanki oleju
  • czekolada (mleczna, gorzka, wg uznania, posiekana na drobne kawałeczki)

Jak to przy muffinkach bywa - suche składniki wymieszać w jednej misce, mokre w drugiej, połączyć, dodać czekoladę, skórkę i wykładać w formie w mniej więcej 3/4 jej wysokości.Piec w 180st około poł h, najlepiej po tym czasie sprawdzić co i jak z naszymi muffinami, bo każdy piekarnik piecze inaczej ;)
Moje dzisiejsze zostały wzbogacone o truskawki - wyjęłam kilka zamrożonych truskawek, przekroiłam na mniejsze cząstki i ułożyłam na górze ciasta.

Mooonik :)

wtorek, 5 marca 2013

Pytanie na śniadanie

Zostałam dziś zaskoczona pewnym pytaniem. Na rannym spacerze zawędrowałyśmy z małą na plac zabaw, przy okazji przekonując się, że osiedle przez zimę nie wymarło i są tu jeszcze jakieś inne dzieci poza moim (hurra ;) ) Ale wracając do głównego wątku. Mama 16m chłopca po szybkim przedstawieniu siebie i synka, i wypytaniu o parametry wiekowe mojej córki zadała mi pytanie - czy pani córka już buduje zdania? Z mocnym podkreśleniem tego JUŻ. Przyznam, że niewiele mi brakło, żeby parsknąć dzikim głośnym śmiechem :D Odrzekłam więc - a jakże! Nie dość, że zdania buduje to umie przedstawić się imieniem, nazwiskiem, podać adres zamieszkania i numer telefonu do mnie, ojca i na policję. O! Taką mam zdolną 17m córkę! :D

Czasami się zastanawiam po co te wyścigi, po co to wymaganie od dzieci tego czy siamtego? Nie można pozwolić maluchowi rozwijać się w swoim tempie i wg swojego pomysłu? Naprawdę trzeba wymagać od niepełna półtorarocznego dziecka, żeby budowało zdania??


Chociaż w sumie jakby się zastanowić to mała zaczyna wykonywać pewne kroki w kierunku  budowania zdań. Jej ulubionym wyrażeniem ostatnio jest "nie ma". Potrafi schować coś do szafki, pod bluzeczkę, pod siebie i mówić w kółko "nie ma" " nie ma". I któregoś dnia mnie rozwaliła na łopatki jak schowała się za firanką i powiedziała "nie ma mnie" z rozbrajającym uśmiechem na twarzy ;)
To jak - liczy się to jako budowanie zdania czy nie? ;)


a tak w ogóle to wiosna tuż tuż :) u Was też?


Mooonik :)