"Pozwól dzieciom błądzić i radośnie dążyć do poprawy." J.K.

czwartek, 2 października 2014

3 latka

Dawno nas tu nie było, jakoś tak wyszło...
W każdym razie taka okazja wymaga wspomnienia.

Dziś Isia kończy 3 latka.
Nasze wspólne 3 lata :)





 



Mooonik :)



niedziela, 17 sierpnia 2014

Dinozatorland

Dla naszej  największej fanki dinozaurów nie mogło być innego miejsca do zobaczenia jak właśnie Park Ruchomych Dinozaurów w Zatorze. Od nas to jakieś pól godziny drogi więc całkiem znośnie, chociaż my wybierając na zwiedzanie dzień świąteczny wpakowaliśmy się w niewielki korek tuż przed samym Zatorem. Jednakże dobrze mieć męża PH, który zrobił tu myk, tam myk i pokonaliśmy korek w minutę :P

Co Park ma do zaoferowania możemy przeczytać na jego stronie WWW .
Od siebie tylko dodam, że aby skorzystać ze wszystkich atrakcji, zwiedzić wszystkie dostępne parki należałoby wybrać się tam równo z godzinami otwarcia i zostać do zamknięcia.
My byliśmy już po południu więc zdecydowaliśmy się tylko na sam Park Dinozaurów i to był dobry wybór, bo sam spacer po nim zajął nam prawie 3h.
Isia zachwycona!
Początkowo była trochę wystraszona ruchami, a przede wszystkim dźwiękami jakie wydawały dinozaury. Później oswojona chciała nawet 'biedne, głodne dinozałry' dokarmiać ;)
My z mężem przypomnieliśmy sobie co nieco z naszych studiów ;)

Niestety wybór dnia świątecznego nie był zbyt trafny, bo do każdego eksponatu trzeba było odczekać dobrą chwilę, by móc zrobić zdjęcie, na którym nie będzie przypadkowych osób. Chociaż podejrzewam, że w każdy weekend jest tak takie obłożenie.

Po zwiedzaniu parku z dinozaurami przeszliśmy na część lunaparkową, z której w ramach biletu można było korzystać nieodpłatnie. Tutaj mała wyszalała się na zjeżdżalniach, w kulkach, zaliczyła jazdę ciuchcią, wodną strzelankę, aby całość zakończyć fochem z przytupem(czy też rzutem na ziemię) bo 'ja sce jesce laz' ;)


Czy poleciłabym park? Bardzo! Pod jednym warunkiem. Zabraniu swojego jedzenia.
Niestety cała gastronomia to fast-food. Hamburgery, hot dogi, frytki, pepsi itp. Zestaw dla dziecka to jakaś kpina...
Całe szczęście, że poczytałam wcześniej i pojechaliśmy ze swoimi babeczkami na słodko i ostro.
Skusiliśmy się na lody, które były bardzo smaczne :)

W każdym razie poszukując sposobu na spędzenie wolnego czasu z rodzinką polecam wybrać się do Zatoru. Świetna atrakcja dla wszystkich niezależnie od wieku.






Mooonik :)




środa, 13 sierpnia 2014

karny jeżyk...

... czyli o tym, dlaczego nie stosuję kar.

Każdy rodzic prędzej czy później spotka się z 'karnym jeżykiem'. Termin ten oznacza ni mniej ni więcej jak ukaranie dziecka za coś co zrobiło źle(nie po myśli rodzica) i posadzenie go na czymś co określa się jako 'karny jeżyk'. Może to być krzesełko w kącie, poduszka w pokoju, schody, albo jeszcze jakieś inne miejsce. Ma być to miejsce z założenia, gdzie dziecko ma czas przemyśleć swoje złe zachowanie, a po skończeniu kary przeprosić rodzica za to co zrobiło.
Tyle w teorii.

Jak w praktyce?

Ano w praktyce dziecko zostaje zostawione same ze sobą, nie radzące sobie ze swoimi emocjami, pozbawione jakiejkolwiek uwagi rodzica.

Czy naprawdę ma to szansę zadziałać?

Myślę. Ba! Jestem przekonana, że to nie działa.

Co możemy "zyskać" stosując karnego jeżyka?

Przede wszystkim brak zaufania ze strony dziecka. Dziecko pozostawione do wyciszenia zamiast myśleć nad swoim zachowaniem raczej jest rozgoryczone i wściekłe na rodzica. Czego uczy KJ? Że potrzeby dziecka nie są ważne, że ważniejsze aby rodzic miał spokój. Że miłość i akceptacja przez rodzica jest uzależniona od tego jak się dziecko zachowuje.

A przecież powinniśmy kochać dzieci niezależnie od tego co i jak robią. Prawda?


Jak to wygląda u nas?

Isia za dwa miesiące będzie miała 3 lata. Każdy kto ma w domu dziecko w podobnym wieku wie jak bardzo potraf ono zaleźć za skórę. Nasza córka nie jest wyjątkiem. Są dni kiedy ja mam ochotę skoczyć z mostu. Jeszcze dobrze oczu nie otworzy, a już zaczyna dzień wyciem bo- gumka z włosów nie zdjęta, bo owieczka zawinęła się pod kocyk, bo nie jest przykryta, bo ta fajniejsza piżamka jest w praniu.
Isia również potrafi wrzeszczeć, krzyczeć, rzucać się po ziemi. bo np. założyłam jej skarpetki, a ona chciała sama. Albo zrobi mi awanturę, bo to ona chciała zamknąć wodę w kranie po myciu rączek, albo zgasić światło w kuchni.
Niektóre, o ile nie większość z tych rzeczy to są przecież pierdoły, co nie? No jak można się wkurzać o to, że mama zamknęła wodę, a nie dziecko? No jak? Przecież to śmieszne.

A jednak dla dziecka ma to znaczenie.

Tak samo dzieje się gdy czegoś nie pozwalam. Siedzieć z nosem w telewizorze, bawić się nożem, ciągnąć psa za obrożę tak, że bidak się dusi. Ooo wtedy to potrafi mi córa pokazać jakim jest diabełkiem.

Czy za każdym tym razem powinnam sadzać ją na karnego jeżyka?

Nie.

Ja wybieram rozmowę. Wybieram tłumaczenie.Co z tego, że tłumaczę po raz pięćsetny, że nie może sama wyjmować noży z szuflady, jeśli będzie potrzeba powiem to i po raz tysięczny. A najczęściej wołam małą i proponuję wspólne wyciąganie noża. A nawet pozwalam jej coś pokroić. O!
Nie chce pozbierać zabawek? Siadam na podłodze tłumaczę, że był czas na zabawę teraz trzeba posprzątać bo... (np. jest wieczór i idziemy spać) i wspólnie zbieramy zabawki do pudełek.
Nie chce się ubierać? Niech chodzi na golasa.Albo sama wybierze co chce ubrać.
Ciągnie Muńka za obrożę? Zdejmuję mu ją.

Kiedy płacze, krzyczy, wrzeszczy ze złości pozwalam jej na to. Zazwyczaj siadam gdzieś z drugiej strony pokoju i mówię tylko, że w każdej chwili może przyjść się przytulić. Nie nagabuję, nie próbuję jej przekrzyczeć, nie tłumaczę nic w momencie histerii. Czekam na spokojniejszy moment.
Zawsze przychodzi. Wtula się z całej siły we mnie i się wycisza. A wtedy rozmawiamy. Nazywam jej emocje- że jest zła, rozczarowana, zasmucona itp. Tłumaczę dlaczego się tak dzieje. Ile z tego rozumie nie mam pojęcia. Za to cieszy mnie to, że przychodzi, że się mnie nie boi, nie unika. Ufa mi, a ja staram się pracować na to zaufanie. Chciałabym, żeby wiedziała że zawsze może do mnie przyjść. Nawet wtedy kiedy jestem na nią zła. Bo bywa, że jestem. Oczywiście, że tak.(np. jak pocięła mi firankę,jak wywaliła wiaderko piachu na świeżo odkurzony dywan).


Żeby wszystko było jasne - nie wychowuję Isi 'bezstresowo' cokolwiek by to miało znaczyć. Pozwalam córce na bardzo dużo, ale też jasno stawiam granicę między tym co może, a czego nie. Mała ponosi konsekwencje swoich zachowań - nabrudziłaś? to posprzątasz. Wylałaś wodę na dywan- przyniesiesz ścierkę i będziesz wycierać. Nie chcesz odsunąć się od tv? Po kolejnym ostrzeżeniu wyłączam tv i nie uginam się pod wpływem okropnych płaczów małej. Itp.
Ktoś powie, że mam łatwo, że mam wyjątkowo grzeczne dziecko, że tak szybko rozumie czy coś. A może dzieje się tak dlatego, że robię tak odkąd mniej więcej skończyła rok? I że to przynosi efekty?

Wychowanie to ciężkie zadanie.
Potrzeba ciągłej pracy i chęci, aby wskazywać małych ludziom jak mają żyć. Ale przede wszystkim to praca nad sobą. Chcemy dawać dziecku dobry przykład, zacznijmy od siebie. Czego nauczy się dziecko, które jest karane, któremu daje się klapsy?

Karny jeżyk też boli. Tylko psychicznie.



Mooonik.







środa, 30 lipca 2014

milion pytań do...

...mamy


dlacego słońce świeci
dlacego idą chmury
dlacego pada deszcz
dlacego psestał padać deszcz
dlacego jestem chora
dlacego nie mogę siedzieć na moklym piachu
dlacego muniek posedł na dłól
dlacego idzies siku
dlacego tata pojechał do placy
dlacego jest buza (burza)
dlacego idziemy do sklepu
dlacego mleko się skońcyło
dlacego mnie uglyzł komal
dlacego jemy obiad
dlacego jestem glodna
dlacego chlopcyk płace
dlacego go boli palusek
dlacego on ma samochód
dlacego deszcz jest mokly
dlacego woda leci
dlacego wieje wiatr
dlacego zepsułam butelke
dlacego zjadłam ten chlebek
dlacego lobie kupke
dlacego dziewcynka jedzie w łózecku (wózeczku) psecies jest duza
dlacego...
dlacego..
mamo dlacego...


jaki to jest kolol? czerwony. a dlacego?

co to jest? mucha/stolik/jabłko/śliwka/kwiatek/itp. a jaka/i?

gdzie mieszkają klowy/konie/tyglysy/kanguly/zebly/kokodyle/słonie/muchy/ptaszki/salenki/komaly/zaby/bazanty/slimaki/ i inne zwierzaki

a co ją(jedzą) klowy/konie/tyglysy/kanguly/zebly/kokodyle/słonie/muchy/ptaszki/salenki/komaly/zaby/bazanty/slimaki/ i inne zwierzaki


Odkąd otworzy oczy z rana i dopóki nie zamknie ich na noc.
Buzia się nie zamyka. Pytanie goni pytanie.
Pora zacząć czytać encyklopedie... ;)


Mooonik :)


p.s. dopadła nas infekcja kataralna jak to zapisał nam w książeczce doktor, ja bym jednak nazwała ją 'kaszlową'. Tak mi Isia chyrla, że masakra.
To jej pierwszy kaszel tak w ogóle, nie spodziewałam się, że dzieci mogą tak mocno kaszleć...
Kurujemy się domowymi sposobami, czosnek, miód, cytryna, syrop z bzu. Na szczęście nie ma gorączki więc można wyjść na dwór.
Utrzymać prawie 3latkę w domu jak jest ładna pogoda? Jak za oknem czeka piaskownica? Mission impossible ;)



środa, 23 lipca 2014

jak uszczęśliwić dziecko?










W zeszły weekend jechaliśmy do mojej rodzinki na kolejne wesele. Przed wyjazdem zadzwoniłam do taty z pytaniem czy nie miałby skąd "załatwić" żółtego piachu do piaskownicy.
 Poprosiłam o sam piach, a dostaliśmy całą piaskownicę :)
Zdolny dziadek z pomocą wujka to skarby!

Dziękujemy!

Tym samym od rana do wieczora Isia siedzi w piachu, robi babki, przesypuje, gotuje ( wypiłam już niezliczoną ilość kaw, herbatek i zupek!) a po przebudzeniu pierwsze co, to sprawdza czy piaskownica stoi ;)


Mooonik :)



wtorek, 15 lipca 2014

Pierwsza wizyta u dentysty


Dziś Isia zaliczyła pierwszą wizytę u dentysty.

Od kilku dni przygotowywałam ją na tę wizytę. Pokazałam filmik  na YT, w lusterku ćwiczyłyśmy otwieranie buzi i liczenie ząbków.Tak samo na różnych zwierzakach sprawdzałyśmy ile i jakie mają zęby(głównie na naszym psie ;) ) Chciałam, żeby Isia się nie bała, żeby sam fakt takiej wizyty przyjęła jako coś oczywistego, i żeby nie kojarzyła z czymś przykrym i niemiłym. Opowiadałam i pokazywałam na filmie jak wygląda fotel, jakie pani doktor ma narzędzia i różne tym podobne rzeczy. W efekcie kiedy zajechałyśmy na miejsce nie mogła się doczekać aż wejdziemy do gabinetu i ciągle dopytywała kiedy będzie jej kolej ;)

A jak przebiegała nasza wizyta?

Pani stomatolog na początku pokazała Isi fotel, później poprosiła ją o wejście na niego, co mała bardzo chętnie uczyniła. Dostała do ręki smoka wawelskiego z wstawioną szczęką, który służył do liczenia ząbków, a do drugiej ręki dostała lustereczko. Po przeliczeniu smokowych zębów, Isia została poproszona o pokazanie swoich. Nie od razu się zgodziła, ale za chwilę szeroko otworzyła buzię i można było łatwo, i dokładnie obejrzeć wszystkie białe kiełki.

Białe i przede wszystkim zdrowe! Juuuuuuuuuupi!

Dostałyśmy pochwałę za dbanie o zęby, za picie wody, unikanie słodyczy i itp. Zostałam poinstruowana jak myć  4ki i 5ki ze względu na to, że rosną bardzo ciasno i wypytałam o wszystko co mnie niepokoiło.
A na koniec usłyszałam, że jesteśmy rzadkością  - znaczy Isiowe ząbki i moje podejście do dbania o nie. Ależ byłam dumna!

Nawet nie wiecie jak mi ulżyło :D Denerwowałam się tą wizytą bardziej niż jak sama mam iść do dentysty ;)
A wszystko dlatego, że wizyta chociaż planowana to zawsze była jednak 'na kiedyś' . I tak z miesiąca na miesiąc się odwlekało. Aż tu nagle pewnego popołudnia prawie zeszłam na zawał widząc zęby Isi sino-szaro-fioletowe :O Natychmiastowe mycie nie pomogło, zęby były dalej lekko szaro-sine, a w głowie od razu czarne myśli.
W te pędy otworzyłam wujka google i zapytałam o najbliższego dentystę dziecięcego. Właściwie to zadzwoniłam pod pierwszy adres, który wyskoczył mi w przeglądarce. Jak się okazało dziś - strzał w dziesiątkę. Bardzo sympatyczna pani doktor, bardzo przyjemny gabinet, poczekalnia z zabawkami i świetne podejście do dzieci. Chciałam wizytę jak najszybciej jednak ze względu na to, że mogliśmy tylko w godzinach późnopopołudniowych to czekaliśmy tydzień.


Ile ja paznokci zjadłam przez ten tydzień...


A sino-szaro-fioletowe zęby okazały się być 'zafarbowane' od dżemu jagodowo-śliwkowego.

Odkryłam to któregoś kolejnego dnia, kiedy mała po zjedzeniu kanapki z wyżej wspomnianym dżemem się do mnie szeroko uśmiechnęła...


A Wy zaliczyliście już pierwszą wizytę z maluchami u dentysty?



Mooonik :)



poniedziałek, 7 lipca 2014

co u nas?

Cicho tu.
Wiem.
Jednak przyznaję szczerze, że nie mam bardzo czasu usiąść spokojnie i coś napisać. Jestem typem człowieka poukładanego, zaplanowanego i uporządkowanego do granic. Nie znajdziesz u mnie spontana, wszystko jest dokładnie przemyślane. Dlatego dawno nic nie pisałam. Córa weszła w etap 'a dlacego' o czym wspomniałam poprzednim razem. I calutki dzień jestem skazana na odpowiadanie na coraz to dociekliwsze pytania. Np.: 'a dlacego konik morski nazywa się morski, skoro bardziej podobny jest do dinozałra, dlacego mamusiu? ' No. Wiecie może dlaczego? ;)

Niektóre pytania brzmią wręcz śmiesznie patrząc z perspektywy dorosłego. Tak jak dziś wieczorem, ja kąpałam Isię, a mąż kończył przy balkonie poprawiać fugę. I Isia woła tatę, czy już idzie do niej. Odpowiadam, że za chwilę przyjdzie, żeby się nie martwiła. No co Isia pełna powagi pyta 'a dlacego nie mam martwić się?' No. Dlacego?  ;)

Poza tym sobie jeździmy na rowerze, zwiedzamy okolicę i oddajemy leniuchowaniu na kocykach. Fajnie tak móc wyjść przed dom, rozłożyć koc i leżeć, podziwiać chmury i obserwować jak zmieniają się ich kształty - o pac mamusiu tamta wygląda jak muniek, o a ta jak jabko, a następna jak słonik.
Isia dalej snuje plany co będzie gdy. Tylko teraz skupia się nad tym co będzie gdy zostanie zwierzakiem. I np. ostatnio na topie są bociany
'A gdy będę bocianem to będę latać na niebie tak łysoko, łysoko!'

W zależności od tego jaką książkę czytamy/ogladamy to Isia może być - tyglysem, kacką, żabą, misiem, koniem, psem, rybą - a jak będę lyba to będę pływać w rzece tak bęboko!

Trwa fascynacja dinozaurami i stworami morskimi - wieloryby, foki, koniki morskie, żółwie i ryby ciągle w centrum uwagi. Tak jak książka o zwierzętach - 'świat zwierząt' przeznaczona dla dzieci w wieku 7-12lat ;)

No i dalej trwamy w fazach buntu. Nie wiem czy to jeszcze 2latka czy już 3latka. W każdym razie są dni, że mam ochotę wysłać dziecię w kosmos. Niestety nie stać mnie na bilet lotniczy więc przywdziewam na twarz kolejny uśmiech i awanturę o obrane jabłko(bo miało być ze skórką!) puszczam w niepamięć ;)

Poza tym w weekend podjęliśmy pewną decyzję z mężem. Jednak póki co nic nie zdradzę, a proszę o kciuki. Za jakiś czas na pewno opowiem o co chodzi.


Na koniec zostawię Was z dwiema scenkami.



***

Wczorajszy wieczór. Zmywam naczynia, Isia bawi się w samolot sitkiem do mielenia mięsa.
Co i rusz proszę, żeby to zostawiła, bo nie służy do zabawy, albo spadnie na podłogę itp. itd.
Niedługo czekałam, sitko spadło prosto na dużego palucha. Krzyk, płacz i zawodzenie. Od razu wyszedł siniak. Całowanie i tulenie. Kiedy Isia przestała płakać mówię, ze prosiłam ją wcześniej o zostawienie sitka, a że mnie nie posłuchała to ma teraz nauczkę. Na co mi córa wystawia rękę(tak jak wtedy gdy coś dostaje) i pyta " no gdzie, gdzie mam tą naucke?"  Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia z mężem po czym oboje wpadliśmy w śmiech :D




***

jedna z typowych rozmów ostatnio

 a dlacego te bańki stoją w łazience?
 bo je myłam.
a dlacego je myłaś?
bo się ubrudziły na dworze
a dlacego się ubrudziły?
bo się piana wylała i były całe uklejone
a dlacego sie piana wylała?
hmm bo się jej za dużo zrobiło
a dlacego za dużo?
bo za bardzo potrząsałaś
a dlacego za bardzo potrząsałam?
yyyyy nie wiem córko dlaczego
a dlacego nie wiesz?


lol :D




życząc miłego wieczoru




Mooonik :)



niedziela, 22 czerwca 2014

mądrala

Ostatni tydzień spędzaliśmy na długoweekendowaniu u moich rodziców. W związku z tym Isia do usypiania wołała tylko i wyłącznie babcię.
Któregoś wieczoru kiedy za długo się kręciła, przestawiała z miejsca na miejsce moja mama zaproponowała Isi
- daj babci rączkę, potrzymam cię
Na co Isia odpowiedziała
- nie jesteśmy na ulicy! 

Babcia zaliczyła zonka :D



A poza tym mała zaczęła etap 'a dlaczego?' i 'czemu?'  Póki co spokojnie, 2-3 powtórzenia 'a dlaczego' i jest spokój, ale podejrzewam, że to dobre złego początki ;) 


Mooonik :)



wtorek, 17 czerwca 2014

w końcu ;)


Czekałam na ten dzień długo. Ponad 2,5roku. Aż w końcu się udało.
A co?

A samotne wyjście rodziców :D
Bez dziecka.

Okazja nie byle jaka, bo ślub i wesele siostry męża.

Pojechaliśmy w sobotę rano, wróciliśmy w niedzielę wieczór.


Było super!
Wytańczyliśmy się tak, że jeszcze dziś zakwasy w biodrach czuję ;)
Pojedliśmy dobrych rzeczy, spotkaliśmy się z rodziną, a ja przy okazji szlifowałam mój angielski, ponieważ sis męża wyszła za Irlandczyka. A sami Irlandczycy bardzo sympatyczni, otwarci i przyjacielscy. Jedyne na co narzekali to "ooooo too much food" :D
Para młoda cudowna, można odnieść wrażenie, że są przysłowiowymi połówkami jabłka.

Magda&David dziękujemy! Jeszcze raz życzymy Wam wspaniałego życia razem!



Czemu sami pojechaliśmy?
Bo uważam, że wesele to nie jest odpowiednie miejsce dla małych dzieci. Pomijając fakt alkoholowy, zostaje jeszcze kwestia spania. Isia nauczona jest, że najpóźniej o 20 już zasypia. Być może przy muzyce, dobrej zabawie nie zauważyłaby tego, ze minęła jej godzina, jednak mając doświadczenie tego co się dzieje, kiedy nie zaśnie o swojej porze, powiedziałam "nie".
Została z moją mamą i siostrą. Krzywda się jej nie działa, wręcz przeciwnie obie były na każde zawołanie córki ;) Dziękujemy Wam również!

Potrzebowałam tego. Oboje potrzebowaliśmy.
Tych kilkunastu godzin 'sam na sam' .


Z chęcią bym to powtórzyła ahhh... ;)



Mooonik :)



środa, 11 czerwca 2014

Kleszcz



W sumie to się spodziewałam. Na tyle przebywania na dworze. Na tyle zabaw z psem. Na tyle latania po lesie, turlania się po trawie to i tak dość późno się nam to zdarzyło. Czyli można powiedzieć, że byłam gotowa na to, że kiedyś może go złapać. Czy to mi pomogło? Ta wiedza i prawie pewność? Absolutnie!
Jak zobaczyłam pod pachą u Isi mały czarny punkcik, prawie, że zaczęłam się modlić, żeby to był nowy pieprzyk. Niestety. Skąd? No pewnie albo z trawy, albo z Muńka, albo z krzaków, albo z drzewa albo po prostu - skądś.

Kleszcz!
Panika!
Kleszcz!!!
Panika!!!


I oczywiście byłam sama, bo jakżeby inaczej.

Szybki telefon do mamy, co robić i jak. Czekać na męża, czy samej wyciągnąć. Instrukcja jak złapać, jak wyciągać, naszykuj sobie spirytus.

Głęboki wdech, wydech, wdech, wydech.

Opanować drżenie rąk. Krzyknąć(niestety :(( ) na córkę, żeby stanęła spokojnie, nie próbowała patrzeć co to i gdzie to.



I jeszcze raz

Wdech, wydech, wdech, wydech.


Złapać w paznokcie, szybkim ruchem bez wykręcania pociągnąć, wyciągnąć, zawinąć w papier. Miejsce wkłucia przemyć gazikiem ze spirytusem.

Uffff.
Wyszedł cały.
Została mała kropeczka na ciele.

Dla pewności przemyć jeszcze raz.

Złapać Isię, mocno przytulić i przeprosić za krzyki. Ucałować.

Odetchnąć.
Bez ulgi na razie.
Czekać.
7-14 dni obserwować. Czy się nie pojawia rumień, czy nie ma objawów grypopodobnych, bóli mięśni, kończyn, utraty apetytu.
Czekać.
Przed nami najdłuższe 2tygodnie.

Chyba się boję :(



Mooonik.





poniedziałek, 2 czerwca 2014

a jak

Od kilku dni nasze rozmowy kręcą się wokół tego co będzie jak Isia będzie duża bądź mała ;)


* a jak będę duża to będę nosić duże rajstopki

* a jak będę malutka to założymy pieluszkę

* a jak mamusia będzie duża to będzie mogła założyć taty kaloszki i pójdziemy skakać w kałużach

* a jak tatuś będzie malutki to będzie nosił malutkie majtusie

* a jak będę duża to będę mogła iść sama przez ulicę

* a jak będę malutka to ubierzemy te spodenki (takie z których wyrosła;) )

* a jak będę dużym chopczykiem to będę jeździć na wielkim motorze

* a jak będę kaczką to pójdę do rzeki bęboko* i będę z kaczkami szukać jedzonka


tak o mniej więcej wygląda ;)



bęboko - głęboko




Mooonik :)




wtorek, 20 maja 2014

co robimy gdy nas nie ma?

jeździmy na rowerach :)
 okolica jaka jest każdy widzi
 pierwszy mechanik kraju

 musicie uwierzyć na słowo, że to ja z Isią ;)

Od dawna już myślałam o tym, żeby kupić fotelik na rower. Przeglądałam oferty sklepów, allegro i inne tablice. W zeszłym roku tak się zbieraliśmy, że się sezon skończył, a fotelika jak nie było tak nie było.
Pomysł wrócił na wiosnę. I od aukcji do aukcji - JEST! Używany jednak w bardzo dobrym stanie. I za 1/3 ceny sklepowej. Raz, dwa, trzy, kurier fotelik przywozi :D Jeszcze tylko kask i komu w drogę temu rowery.
Małej się podoba, kask sama chce zakładać więc jeździmy. A, że okolica piękna to jest co podziwiać.
Plan na weekend - OPN ;)



Za to dziś dla odmiany było tak :)




ja obok na kocyku opalałam się i czytałam książkę. Lenistwo na całego :D

Mooonik :) 




piątek, 16 maja 2014

5sekund

Jak wyprowadzić matkę z równowagi w 5s?
-pociąć nożyczkami firankę



Jak rozczulić matkę w 5s?
- po pocięciu firanki przytulić i powiedzieć 'kocham cię mamusiu' *

by Isia ;)


Mooonik :)


* owszem byłam wściekła jak chyba nigdy przedtem, ale to wyznanie mnie po prostu powaliło ;)


poniedziałek, 5 maja 2014

jesteś związana mamo

..czyli kolejne Isiowe mądrości


*
przed ćwiczeniami związałam włosy w kitkę
Isia do mnie - "o, jesteś związana mamo "
:D

*
w sobotę 3 maja, kiedy sklepy były pozamykane.
Isiek się ubrała (po swojemu :D) i przyszła do nas mówiąc - "idę do sklepu, nie do placy, tylko sklepu"
mówię, że dziś sklepy pozamykane, bo jest święto itp.
Na to Isiek:
"weźmiemy kamień'"
ja i mężowy - o-OOO
wychodząc z szoku dopytuję, czy na pewno kamień i po co go zabrać
na co Isia tak:
"weźmiemy kamień i ochorzymy* sklep, żeby kupić ciasteczko i mleko i serek i peppę (gazetkę)"

No chuligan rośnie jak nic.

zastanawia mnie skąd motyw otwierania drzwi kamieniem??

*ochorzymy - otworzymy


*
po załatwieniu "dwójki" podziw Iśki nad poczynionym dziełem

"oo ładna kupka, piękna, super gybek, taki duży gybek"


*

po kąpaniu  przebraniu w piżamkę Isia  przychodzi do mnie,daje mi buziaka na dobranoc i mówimy sobie 'kocham cię'. Taki przedspaniowy zwyczaj nasz.
Któregoś wieczoru po buziaku i wyznaniu miłości Isia dopowiedziała jeszcze "ładna jesteś mamusiu, podobasz mi się"  
:D




miłego wieczoru

Mooonik :)






niedziela, 27 kwietnia 2014

takie sytuacje

1. ranek.

Ubieram się, zakładam stanik, Isia gdzieś w pokoju. Podchodzi do mnie i mówi tak
- oooo masz cycuszki. Duże masz cycuszki. Wieeeeelkie masz cycuszki mamusiu!


ooopadły mi te cycuszki z wrażenia :D

2. niedzielne popołudnie

tzw. leżakowanie popołudniowe. Isia wskakuje to na mnie to na męża, wszystko po to, żeby ostatecznie wylądować między nami.
Pełna powagi pyta:
- co lobicie mamo i tato?
M: leżymy sobie. A Ty co robisz?
I: leże też

ja trochę śmiechem, trochę w żartach zaczęłam nucić " leże, leże uwaliłem się jak zwierze" (znacie to co nie?:D)
na co z wielkim oburzeniem Isia
- Nie jestem zwierze!


3. kościół, Komunia Św.

idziemy w kolejce do przyjęcia Komunii, trzymam Isię na rękach, bo za ciasno i za dużo ludzi. Organista śpiewa Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Isia powtarza "całego siata"  przez cały czas trwania modlitwy.
Kiedy organista kończy, mała postanawia kontynuować i zaczyna śpiewać "sto lat, sto lat, niech żyje nam"
Miny osób wokół nas - wiecie jakie :D



Mooonik :)



piątek, 25 kwietnia 2014

bo ruch to zdrowie

Jak zmusić chorą matkę do jakiegokolwiek nadprogramowego ruchu?
Wysypać wiaderko piachu na środek dywanu...

....

dzięki ci córko za dbanie o moją kondycję nawet podczas choroby...



Mooonik :)


piątek, 4 kwietnia 2014

mama na szóstkę



Minia zaprosiła mnie do zabawy "Mama na szóstkę".  Myślę, że daleko mi do mamy na medal, ale jest kilka gadżetów, które na pewno ułatwiły czy też ułatwiają mi wychowanie córki :)


1. termos 


http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/29291800/


Isia praktycznie od początku była karmiona mm. I nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez termosu. Wieczorem gotowaliśmy wodę, przelewaliśmy do termosu, w szklance bądź kubku odlewałam trochę wody, żeby była chłodna i tadam! Jak się w nocy Isia obudziła na mleko minuta raz dwa i mleko gotowe. I chociaż bardzo szybko zaczęła przesypiać noce, termos towarzyszył nam do końca karmienia mieszanką. Jakoś mniej więcej w okolicach 2ur mała przestała wołać o ukochane mleczko, teraz czasami sobie przypomni z rana, a wtedy dostaje krowie do bidona ze słomką.

2.  świerszcz Lamaze

Ukochana zabawka z czasów niemowlęcych. Szeleści, piszczy, ma różne faktury, można go gryźć, ciągać,  przeglądnąć się w lusterku, zawiesić na wózku, przy łóżeczku, gdzie się nam podoba. Jeden z najbardziej trafionych prezentów. I jedna z najlepiej zaprojektowanych zabawek dla niemowlaków (wg mnie). I można prać w pralce, nic się z nim nie dzieje!
Odkąd świerszcz zamieszkał z nami, każdemu maluchowi do jakiego wybieraliśmy się w pierwsze odwiedziny kupowałam właśnie coś z zabawek Lamaze. Naprawdę polecam!


http://www.lamaze.info.pl/index.php/zawieszka-emanuel-lc27024/

3. Kubeczki z Ikea

Do wszystkiego! Przelewania, przesypywania, picia, jedzenia, karmienia psa (;)), układania, nakładania, mieszania, zabawy w kuchnię i gotowanie. Mała rzecz, a cieszy. Koszt 7zł, a możliwości zastosowania niekończące się.
http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/80021008/



4. Krzesełko do karmienia.
Kiedy zaczynaliśmy rozszerzanie diety Isia karmiona była w bujaczku-leżaczku. Dopóki ja ją karmiłam było ok. Dopóki nie zaczęła się wyplątywać sama z bujaczka i wychodzić z niego mimo zapiętych pasów było ok. Jednak kiedy zaczęła dostawać kawałki jedzonka, chleb, czy bardziej stałe pokarmy zaczęliśmy myśleć o krzesełku do karmienia. Ja od początku wiedziałam, że nie będzie to wielki kombajn w wściekłych kolorach a coś prostego. Tym sposobem wybór padł na krzesełko z Ikea "ANTILOP". I to był strzał w dziesiątkę! Łatwe do złożenia, łatwe do przewiezienia, najprostsze z najprostszych. Mycie? Dwie minuty pod prysznicem i 'funkiel nówka' :D I choć używaliśmy go w sumie niedługo, bo Isia chyba za bardzo wzięła sobie do serca to, że ludzie pochodzą od małpy i bardzo szybko zaczęła się wspinać do niego sama i wychodzić górą również sama. Najchętniej kiedy mnie nie było obok. Mówię Wam ile razy prawie zeszłam na zawał widząc małą zwisającą z blatu i zeskakującą na ziemię!




5. Nie do końca może gadżet, ale jednak ktoś kto całkiem fajnie sprawdza się przy dziecku.
Nasz pies - Muniek. Nieodłączny towarzysz naszych pierwszych spacerów, obrońca, pocieszacz, kozioł ofiarny i najlepszy przyjaciel Isiuli.
Muńka wzięliśmy z domu tymczasowego. Podobno został w ostatniej chwili uratowany przed utopieniem. Pani u której wtedy mieszkał mówiła, że nie miał zbyt dużego powodzenia kiedy ktoś przjeżdżał do niej wybrać pieska. A nas ujął kłapciastymi uszami i taką małą sierotowością (nie wiem czy takie słowo istnieje:D) Mieszka z nami już 4 lata.
Kiedy byłam w ciąży nie odstępował mnie na krok. Kiedy Isia się urodziła mąż przyniósł mu do powąchania pierwsze śpioszki. Podobno zbytniej reakcji nie było. Kiedy wróciłam do domu z córką pozwoliliśmy mu ją obwąchać, sprawdzić nowego członka stada, żeby zobaczył któż to taki przybył do domu. Na początku Muniek na każdy leciutki płacz, kwilenie małej w łóżeczku pierwszy do niej leciał. Opierał się łapami o łózeczko i zaglądał do środka co się dzieje. A kiedy widział, że my nie reagujemy to przybiegał i piszczeniem dawał nam do zrozumienia, że coś się dzieje i trzeba to sprawdzić. Mówię Wam urocze to było :)))  Dopiero po kilku dniach przyzwyczaił się do nowego członka w domu i do tego, że nie jest już jedynakiem ;)
Od kiedy mała zaczęła przebywać na podłodze, pełzać, raczkować, chodzić Muniek ma mówiąc wprost - przeje.bane :D Tu go pociągnie za ogon, tu złapie za jajko albo za siusiaka i każe sikać. Albo wejdzie na niego udając, że jest koniem. Albo zrobi przegląd uzębienia i  policzy czy ma wszystkie pazury. I mimo tego tarmoszenia i dokuczania, jak skądś wracamy największe oznaki radości i szczęścia z naszego powrotu trafiają do małej właśnie. Jestem z całego serca za tym, żeby dzieci rozwijały się ze zwierzętami!









6. Przewijak ( i nie nie chodzi mi o Anię ;) )

Szczerze podziwiam wszystkie mamy, które twierdzą, że im przewijak na nic sie nie przydał. Dla mnie to must have nad musthevami! Do przewijania, do przebierania, ubierania, przy podawaniu lekarstw, a nawet jako zjeżdżalnia dla dziecka. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym go nie mieć. I nawet teraz jak już Isia odpieluchowana przewijak dalej na łóżeczku wisi. Mimo, że obdarty, mimo, że nóżki odpadają to dalej używam go do ubierania małej z rana, do przebierania w piżamę na wieczór. On po prostu musi być.










ufff, mam nadzieję, że ktoś dobrnie do końca ;)



Poczytałabym też jakie gadżety robią "mamę na szóstkę' z
Ani mamy Milenki ;)
Oli
Matki Browar


Mooonik :)



sobota, 29 marca 2014

bez przesady mamusiu ;)



Mąż robi naleśniki, pyta czy poprzednie mleko się skończyło. Zanim ja zdążyłam odpowiedzieć Isia  już mówi:  "nie ma, niestety" :D


*******************

Idziemy do sklepu między innymi po jaja. Po drodze mijamy pieska, kotka, kury, mostek na rzece, wszyscy zostają poinformowani przez Isię, że "końcyły się jaja, idziemy do sklepu kupić"
Tuż przed sklepem mijamy księdza. "szczęść Boże"- "szczęść Boże" 

- K(żartując) ze szkoły już wracacie?
Ja się uśmiechnęłam, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć do akcji wkroczyła Isia 

- I: nie, nie ze skoły, po jajka idziemy do sklepu, bo końcyły się. Mamusia pastet lobi.
 Ksiądz w śmiech ;)

*******************

Wygłupiamy się, przedrzeźniam małą naśladując jej udawane ryki lwa. Za którymś razem Isiek poważnym tonem do mnie " bez psesady mamusiu, bez psesady!" 

*******************

Dziś spacerując po lesie natknęliśmy się na motocyklistę.
I: oooo motolek, motolek! 
T: tak, tak to motor.
I: nie mamy motolka ojej, pojedziemy do sklepu kupić. Jutlo.
M: a po co Ci kupimy ten motorek, będziesz na nim jeździć?
I: tak, tak 

T: a dokąd?
I: do placy!
M: oo do pracy? a co będziesz robić w tej pracy?
I: placować! 


logiczne co nie? ;) 

(I- Isia, M- mama, T- tata)




Mooonik :) 





czwartek, 27 marca 2014

dowartościowana



"moja ulubiona mamusiu kocham cię" powiedziała mi rano, przytulając się jeszcze w łóżku Isia,
a następnie cały dzień mi powtarzała " ładna jesteś mamusiu"
:)))

I nawet pobudka o 7 rano nie była taka zła ;)








Mooonik :)


niedziela, 23 marca 2014

jestem mieszczuchem



Ostatnio u Kingi czytałam,  że tęskni za wsią. Za spokojnym, leniwym życiem na wsi, w domku, za kawą w ogrodzie.
Cóż, u mnie jest zdecydowanie odwrotnie.

Jakiś czas temu przenieśliśmy się na wieś. Była to szybka, bardzo spontanicznie podjęta decyzja i gdybym dziś miała podjąć ją na nowo byłaby zdecydowanie odwrotna.

Tak właściwie mogę napisać, że spełniły się wszystkie moje obawy, o których pisałam  TU.
Nie umiem spędzać czasu w ciszy i spokoju (i nie chodzi tu o muzykę z radia czy tv). Denerwuje mnie to, że każde wyjście do sklepu czy na plac zabaw rejestrowane jest przez wszystkich mieszkańców ulicy. Dziwi mnie, że przez pół roku jak tu mieszkamy nie spotkałam na spacerze innej mamy z dzieckiem. A może na wsi się nie spaceruje i popełniam jakieś "fo-pa" spacerując w te i wewtę?

Denerwuje mnie to, że na większe zakupy muszę umawiać się z mężem, by wrócił z pracy w miarę wcześniej, bądź zarywać całą sobotę na wyjazd do Krk.
Ostatnio dość nagle nadeszła wiosna i ciepło. Co za tym idzie trzeba było myśleć o kupnie butów dla Isi. Niestety nie dało się tego załatwić od ręki, bo w tygodniu mąż wraca najwcześniej o 18 do domu, patrząc na dojazd do Krk - około pół h w jedną stronę, doliczając czas na zakupy wychodzi na to, że wrócilibyśmy przy dobrych wiatrach na 21, podczas gdy mała idzie spać o 20. Już widzę jej rozdrażnienie, marudzenie itp. Suma sumarum młode chodziło przy temp +15st w kozakach zimowych i bluzie. Uprzedzając - sama z dzieckiem wybrałam się raz MPK w poszukiwaniu prezentu dla męża na urodziny. To był pierwszy i ostatni raz. Częstotliwość kursowania autobusów mnie powaliła po prostu.
Zapomniałabym o deszczu. Jak zaczyna lać, lać nie padać, to nie zostaje nic innego jak siedzenie w domu. Idzie ześwirować od czterech ścian i przebywania tylko z dzieckiem.

Ludzie. Rany julek czy tu mieszkają jacyś ludzie?! Widzę ich tylko w niedzielę na mszy, czasem w sklepie przy zakupach. Że nie wspomnę o innych dzieciach. Ja wiem, że podobno do 3rż dziecku wystarcza samo jego towarzystwo, ale bez kitu przydałoby się, żeby córka cokolwiek miała kontaktu z innymi dziećmi.

Już pomijam kwestie palenia w piecu i smrodu prosto z wędzarni, jaki towarzyszy mi cały dzień. Po co się kąpać, skoro następnego dnia czeka to samo( tak wiem, są inne źródła ciepła, nie przekonuje mnie to). Robactwo. Pająki. Błoto. Dość nieprzyjemny zapach z kanalizacji przez średnio 4-5dni w tygodniu. Brak prądu kilka razy w miesiącu, bo wiatr, bo naprawa, bo przyłącze, bo jeszcze coś innego.

No nie podoba mi się tu po prostu.

Owszem są plusy i widzę je również.

Choćby to, że mogę puścić córkę przed dom i tylko z okien ją nadzorować. Super, że przy takiej pogodzie jak wczoraj można było wyjść przed dom, rozpalić grilla (choć ten podobno dla mięczaków, heh..) zjeść kiełbaskę i szaszłyki. Mogę wypuścić psa na dwór bez konieczności ubierania się i wyprowadzania na smyczy(bardzo przydatne zwłaszcza z rana). Wywieszam pranie na dworze i po wyschnięciu pachnie taką cudowną świeżością, której w mieście nie uświadczysz. Nie muszę się specjalnie ubierać i szykować, by wyjść z dzieckiem pobawić się na dworze. No i niewątpliwa wyższość domu nad mieszkaniem czyli przestrzeń. Tego w bloku niestety brakuje.

Być może gdybym pracowała a córa chodziła do p-kola  myślałabym inaczej.
Być może mając na miejscu kogoś bliskiego mówiłabym inaczej.
Być może.

A jednak.
Jestem mieszczuchem i nie mogę się doczekać powrotu do miasta.
Oby jak najszybciej...




Mooonik :)



niedziela, 9 marca 2014

Wiosna, ach to ty!

U nas dziś było tak pięknie, wiosennie,





że odpaliliśmy grilla i zrobiliśmy szaszłyki na obiad



było pysznie!



Mooonik :)


piątek, 7 marca 2014

pobudka w stylu Isi







Isia budzi się pierwsza. Zawsze hehe. Najczęściej koło 8 więc nie narzekam ;)

Pierwsze słowa po przebudzeniu - 'mamusiu, stawajemy, soneczko sieci, mleczko cem'.
Z ciężkością otwieram oczy i mówię 'już, już chwileczka idę ci zagrzać mleczko'
Kiedy 'chwileczka' mija, mała zaczyna się niecierpliwić więc wchodzi na mnie żeby ' pytulić mamusię'
Jak przytulanki się skończą  ja znowu odpowiadam że ' już, już chwileczkę zaraz wstanę'.
No, ale 'chwileczka'  znowu mija i Isia coraz bardziej się domaga mleczka. Tym razem próbuje mnie dobudzić buziakami. I wchodzi mi na głowę i całuje. Wszędzie. Po włosach, czole, uszach, policzkach, nosie. No wszędzie.
Moje powieki jednak nie dają za wygraną i dalej opadają ciężko ;)

Wtedy Isia traci cierpliwość i zaczyna skakać po łóżku jak na trampolinie krzycząc 'kocham cie, kocham cię, kocham cię, mamusiu kocham cię'
I krzyczy tak dopóki nie przejdę z pozycji leżącej do siedzącej i pomału nie zwlekę się z łóżka, żeby zagrzać upragnione mleczko ;)

A kiedy mleko jest wypite przychodzi i mówi - 'mmmm pyszne było, mamusiu, dziekuje'

I tak zaczynamy każdy dzień.
Fajnie prawda? ;)


Mooonik :)



sobota, 22 lutego 2014

bardzo produktywny dzień

Mąż wraca z pracy, je obiad i pyta Isiulę co dziś robiła.

I. - kupkę!
T. - mmmmmm, a coś jeszcze robiłaś fajnego?
I. - tak! siku! dła lazy *!

Tata w śmiech, chyba nie wytrzymał powagi sytuacji ;)

Wychodzi na to, że nic poza załatwianiem potrzeb fizjologicznych nie robimy przez cały dzień ;)



*dwa razy


Mooonik :)


sobota, 1 lutego 2014

tekstowo



- Mamusiu daj mi pomalynke! pokazując na pomarańcze
- To jest pomarańcza. Pomarańcze są duże, a małe są mandarynki.
- Nie! Pomalynka!

****************************

Isia czyta  sama "Lokomotywę"

'ciepła, gorąca, uff, cuda cuda ogłaszają w kościele, tusta ojiwa, simak dam ci sera na jedzonko'

***************************

Przy stole, po jedzeniu się małej odbiło.
Isia :  bekłam
dodając za chwilę: ziajtowałam  :D

***************************

'ihaha begnij koniku ihaha!' jak ciągnęłam małą na sankach

**************************

'tatusiu nie masz bucików' - przy szykowaniu się na spacer, mąż był już ubrany w kurtkę, czapkę itp

 **************************

W zabawie mąż łapie małą nad głową, przekłada na plecy, opuszcza ją na dół,  młoda puściła bąka.
P. zaczął się śmiać i mówi 'a kto tego pierdziocha mi tu puścił?' 
 'kasnoludki' odpowiada ze śmiechem Isiek

**************************

'mamusiu, mamusiu' z krzykiem woła mnie Isia z drugiego pokoju. Biegnę lecę, co się okazało -trzeba założyć skarpetki. Pytam się czemu tata nie może - 'nie umie' :D

***************************

'o jejku jejku uwaga' - na sankach jak zaczęła się przechylać w jedna stronę, po czym jak się te sanki przewróciły, ona zaryła nosem w śnieg zawołała - 'jeszcze raz, jeszcze raz!'





Mooonik :)



czwartek, 30 stycznia 2014

rybka

Poszłam siku.
Wracam do pokoju, widzę Isię z kredką przy ścianie.
M: "co tu się stało?"
I: 'pomalowałam'
M: "no to ja widzę, ale co pomalowałaś?"(chodziło mi o ścianę)

I: 'lybke'





no rybka jak talala ;)




Mooonik :)


poniedziałek, 27 stycznia 2014

refleksyjnie...



Jeszcze niedawno trzeba było wziąć Isię na ręce, posadzić w wanience, umyć plecki, nóżki i całą resztę, przenieść na przewijak, ubrać w piżamkę, dać mleko i po wycałowaniu, i powiedzeniu 'dobranoc kochanie, śpij słodko' przenieść do łóżeczka.
A teraz...
Teraz sama wejdzie pod prysznic, odkręcam wodę, a ona sama się polewa, namydla i spłukuje. Picie mleka na noc zastąpiło mycie ząbków. Sama wybiera co zakładamy do spania, sama tuż po zebraniu wszystkich towarzyszy spania wskakuje do łóżka. A w trakcie zbierana miśków przyjdzie do mnie parę razy i da mi buziaka, i powie 'doblanoc mamusiu' .

Kiedy to się stało?!





Mooonik :)

czwartek, 23 stycznia 2014

Matko! Pomyśl!

 Matko!

Pomyśl zanim wrzucisz zdjęcie swojego dziecka do sieci. Swojego nowonarodzonego dziecka.

Pomyśl!
I zastanów się czy chciałabyś, żeby twoje zdjęcie wisiało gdzieś w przestrzeni internetowej.
Twoje NAGIE(!) zdjęcie.

Pomyśl!
I zastanów się czy na pewno taki 'prezent' chcesz sprawić swojemu dziecku. Dziecku, które nosiłaś pod sercem dziewięć miesięcy. Czy na pewno chcesz, żeby jego zdjęcie trafiło do kogoś obcego?
Obcego. Niepowołanego.
Nienormalnego również.

Bo nie wiesz do ilu osób to zdjęcie dotarło tylko przez to, że ktoś z twoich znajomych kliknął "lubię to". Nie masz pojęcia kto mógł je ściągnąć do siebie na komputer. I tak - są prawa autorskie. To jest TWOJE zdjęcie, to jest TWOJA tablica na fejsie. Tak. Wszystko się zgadza.

Ale matko!
Myślisz, że pedofila czy innego zboczeńca będzie to interesowało?

Jego tylko zainteresuje nagie zdjęcie TWOJEGO dziecka.


Matko!
Pomyśl!
I miej szacunek do swojego dziecka. Od momentu jego urodzenia.Bo to też jest CZŁOWIEK.

Pomyśl!
To nie boli...

Mooonik


p.s. zgłosiłam zdjęcie do obsługi FB. Jednak uznali, że nie zakłóca ono ich dokumentu standardów społeczności. To jeśli nie nagie zdjęcie dziecka to co?!



czwartek, 16 stycznia 2014

kto ty jesteś?



Mała walnęła głową w kant szafki. Przyleciała z płaczem do mnie.
Przytulam, głaszczę po główce i mówię 'oj ty moja sierotko marysiu'
Na co oburzona córa - 'nie! nie marysia! Isia! Isia!' 'mądra Isia!'

;)


Mooonik :)


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Sikuuuu! czyli o tym jak to matka może "se" planować ;)



Po odsmoczkowaniu i odbutelkowaniu czekało nas jeszcze jedno od-. Odpieluchowanie.

Jak nagle Isia zaczęła robić kupkę na nocnik tak też nagle przestała i nocnik odszedł w zapomnienie, a na jakąkolwiek próbę podejmowaną przeze mnie mała reagowała donośnym 'nie'. Postanowiłam więc temat odpuścić i wrócić do niego na wiosnę, ponieważ sama myśl o wysadzaniu dziecka na mrozie wywoływała we mnie dreszcze ;)

Jak się okazało Isia miała inny plan.

Popołudniem 17grudnia 2013 zupełnie dla mnie zaskoczenie mała zawołała, że chce siku na nocnik. O_o Dla pewności zapytałam jeszcze raz. Odpowiedź znowu twierdząca! No to ja w te pędy do garażu na poszukiwania nocnika! Jako, że po przeprowadzce nie myślałam nawet o jego wyciągnięciu to minęła chwila zanim go zlokalizowałam. Biegusiem do łazienki, mycie, wycieranie i uwaga - sikuuuuuuuuuu! Ahhhh co za radość! Moja, a przede wszystkim małej. I potem było jeszcze raz, jeszcze raz, a jak mąż wrócił z pracy to było opowiadanie z wypiekami na twarzy 'isia nocnik  siku duzio sama nocnik, majtusie nie moczyłam, na nocnik siadałam duzio siku, bylewałam, puciałam(spuszczała;))bodę,sama' itp...
Mąż w szoku, ja w jeszcze większym. I tym sposobem córka znowu pokazała mi, że ja to 'se' mogę planować ;)

Od tamtego dnia pieluszkę zakładam na noc - mimo, że po większości nocy zdejmuję ją suchą, a pierwsze co robimy po przebudzeniu to maszerujemy do łazienki - to boję się nie założyć pampa, ponieważ mała śpi z nami. A prania czy suszenia tego wielkiego materaca jakoś sobie nie wyobrażam ;) I zakładam pieluchę jak idziemy na dłuższy spacer, bądź na wyprawę do CH(tak, z naszej wsi wyjazd do marketu to wyprawa :P ).
Pewnie niedługo spróbuję wybrać się bez pieluszki i z zapasem suchych ubrań w torbie ;)

Pierwsze dni Isia nie wołała 'siku', a tylko zaczynała przebierać nóżkami i łapać się w kroku. Musiałam dość bacznie ją obserwować, żeby wyłapać moment chociaż powiem Wam, że wpadka z popuszczeniem w  majtusie zdarzyła się tylko 3 razy. Teraz już normalnie woła 'mamusiu/tatusiu siku/kupka*' i spokojnie wytrzymuje zanim dotrzemy do łazienki.

Cieszę się, że stało się tak jak się stało. Znowu potwierdziło się to, w myśl czego postępuję - że dziecko samo decyduje kiedy przychodzi jego pora na daną czynność. Nie inaczej było u nas z odstawieniem smoczka czy  butelki. Poza tym ja to leniwa jestem i nie dla mnie łapanie siuśków, dopytywanie, wysadzanie, pilnowanie itp. Wolę jak coś zaczyna dziać się samo. Wtedy robię wszystko tak, żeby było dobrze córce i mnie ;)
Zdaję sobie sprawę z tego, ze nie jest to całkowite odpieluchowanie, myślę jednak, że jesteśmy na bardzo dobrej drodze ku temu.


* z kupką był problem pierwsze 3dni, nie mogła zrobić na nocnik, ile razy siadła tak blokowała się i nic z tego nie było. Nie naciskałam, nie nalegałam, proponowałam i  zakładałam pieluszkę, i robiła kupkę do niej. Aż Isia sama się przełamała i zawołała, że 'kupa idzie' i poszła do łazienki.


Mooonik :)




p.s. od tego 17.12 zużyliśmy jakieś 10pieluch. Szok :D


piątek, 3 stycznia 2014

bez dyskusji ;)

Mężu chodź no tu - zawołałam ja
'menszuuu' - zawołała Isia

Ale ja jestem mężem mamusi, a twoim tatusiem córeczko - tłumaczy mężowy
Nie! Nie tatusiem, menszuuuu!  uparcie twierdzi córa

pogadane ;)


Mooonik :)

środa, 1 stycznia 2014

jaki był 2013 ?

Chciałam jakoś podsumować ten miniony rok. Zdarzyło się w nim dużo przykrych rzeczy. Parę razy zostaliśmy postawieni w sytuacji kiedy brakło już sił na płacz. Ja znowu zawiodłam się ludziach. Ktoś kogo znałam ładnych parę lat okazał się całkiem innym człowiekiem. Nie takim jakim go poznałam. A na zakończenie znajomości wirtualnie dał mi w twarz. No cóż, mam kolejną nauczkę na przyszłość.

Ale też przekonałam się, że jest kilka osób, na które mogę zawsze liczyć w każdej sytuacji. I szczerze mówiąc na początku naszych znajomości nie pomyślałabym, że to właśnie one staną mi się najbliższe. Dziękuję Wam :*

Ten rok był kolejnym szczególnym rokiem z naszą córką. Isia z początku roku 2013 nie przypomina wcale  łobuza z jego końcówki. Patrzyliśmy jak z ledwo 'odrośniętego od ziemi' krasnala stała się 'strusiem pędziwiatrem' wszędzie wtykającym swój nos ;)

Końcówka roku przyniosła zmiany. Przeprowadziliśmy się, mąż dostał lepszą pracę, pojawiły się małe nadzieje na to, że może będzie dobrze.

Ja mam kilka planów na ten rok i postanowień. Mam nadzieję, że uda się je zrealizować.

Dziś w pierwszy dzień Nowego Roku chciałabym Wam i sobie życzyć, by 2014 był lepszym rokiem niż poprzedni. By przynosił każdego dnia uśmiech i pomagał realizować plany, postanowienia i zamierzenia. By przyniósł wiarę w to, że może być dobrze. A przede wszystkim by dał każdemu z Was to, czego od niego oczekuje :)

                       Niech się Wam darzy w tym Nowym 2014 Roku !









Mooonik :)