"Pozwól dzieciom błądzić i radośnie dążyć do poprawy." J.K.

niedziela, 27 kwietnia 2014

takie sytuacje

1. ranek.

Ubieram się, zakładam stanik, Isia gdzieś w pokoju. Podchodzi do mnie i mówi tak
- oooo masz cycuszki. Duże masz cycuszki. Wieeeeelkie masz cycuszki mamusiu!


ooopadły mi te cycuszki z wrażenia :D

2. niedzielne popołudnie

tzw. leżakowanie popołudniowe. Isia wskakuje to na mnie to na męża, wszystko po to, żeby ostatecznie wylądować między nami.
Pełna powagi pyta:
- co lobicie mamo i tato?
M: leżymy sobie. A Ty co robisz?
I: leże też

ja trochę śmiechem, trochę w żartach zaczęłam nucić " leże, leże uwaliłem się jak zwierze" (znacie to co nie?:D)
na co z wielkim oburzeniem Isia
- Nie jestem zwierze!


3. kościół, Komunia Św.

idziemy w kolejce do przyjęcia Komunii, trzymam Isię na rękach, bo za ciasno i za dużo ludzi. Organista śpiewa Koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Isia powtarza "całego siata"  przez cały czas trwania modlitwy.
Kiedy organista kończy, mała postanawia kontynuować i zaczyna śpiewać "sto lat, sto lat, niech żyje nam"
Miny osób wokół nas - wiecie jakie :D



Mooonik :)



piątek, 25 kwietnia 2014

bo ruch to zdrowie

Jak zmusić chorą matkę do jakiegokolwiek nadprogramowego ruchu?
Wysypać wiaderko piachu na środek dywanu...

....

dzięki ci córko za dbanie o moją kondycję nawet podczas choroby...



Mooonik :)


piątek, 4 kwietnia 2014

mama na szóstkę



Minia zaprosiła mnie do zabawy "Mama na szóstkę".  Myślę, że daleko mi do mamy na medal, ale jest kilka gadżetów, które na pewno ułatwiły czy też ułatwiają mi wychowanie córki :)


1. termos 


http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/29291800/


Isia praktycznie od początku była karmiona mm. I nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez termosu. Wieczorem gotowaliśmy wodę, przelewaliśmy do termosu, w szklance bądź kubku odlewałam trochę wody, żeby była chłodna i tadam! Jak się w nocy Isia obudziła na mleko minuta raz dwa i mleko gotowe. I chociaż bardzo szybko zaczęła przesypiać noce, termos towarzyszył nam do końca karmienia mieszanką. Jakoś mniej więcej w okolicach 2ur mała przestała wołać o ukochane mleczko, teraz czasami sobie przypomni z rana, a wtedy dostaje krowie do bidona ze słomką.

2.  świerszcz Lamaze

Ukochana zabawka z czasów niemowlęcych. Szeleści, piszczy, ma różne faktury, można go gryźć, ciągać,  przeglądnąć się w lusterku, zawiesić na wózku, przy łóżeczku, gdzie się nam podoba. Jeden z najbardziej trafionych prezentów. I jedna z najlepiej zaprojektowanych zabawek dla niemowlaków (wg mnie). I można prać w pralce, nic się z nim nie dzieje!
Odkąd świerszcz zamieszkał z nami, każdemu maluchowi do jakiego wybieraliśmy się w pierwsze odwiedziny kupowałam właśnie coś z zabawek Lamaze. Naprawdę polecam!


http://www.lamaze.info.pl/index.php/zawieszka-emanuel-lc27024/

3. Kubeczki z Ikea

Do wszystkiego! Przelewania, przesypywania, picia, jedzenia, karmienia psa (;)), układania, nakładania, mieszania, zabawy w kuchnię i gotowanie. Mała rzecz, a cieszy. Koszt 7zł, a możliwości zastosowania niekończące się.
http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/80021008/



4. Krzesełko do karmienia.
Kiedy zaczynaliśmy rozszerzanie diety Isia karmiona była w bujaczku-leżaczku. Dopóki ja ją karmiłam było ok. Dopóki nie zaczęła się wyplątywać sama z bujaczka i wychodzić z niego mimo zapiętych pasów było ok. Jednak kiedy zaczęła dostawać kawałki jedzonka, chleb, czy bardziej stałe pokarmy zaczęliśmy myśleć o krzesełku do karmienia. Ja od początku wiedziałam, że nie będzie to wielki kombajn w wściekłych kolorach a coś prostego. Tym sposobem wybór padł na krzesełko z Ikea "ANTILOP". I to był strzał w dziesiątkę! Łatwe do złożenia, łatwe do przewiezienia, najprostsze z najprostszych. Mycie? Dwie minuty pod prysznicem i 'funkiel nówka' :D I choć używaliśmy go w sumie niedługo, bo Isia chyba za bardzo wzięła sobie do serca to, że ludzie pochodzą od małpy i bardzo szybko zaczęła się wspinać do niego sama i wychodzić górą również sama. Najchętniej kiedy mnie nie było obok. Mówię Wam ile razy prawie zeszłam na zawał widząc małą zwisającą z blatu i zeskakującą na ziemię!




5. Nie do końca może gadżet, ale jednak ktoś kto całkiem fajnie sprawdza się przy dziecku.
Nasz pies - Muniek. Nieodłączny towarzysz naszych pierwszych spacerów, obrońca, pocieszacz, kozioł ofiarny i najlepszy przyjaciel Isiuli.
Muńka wzięliśmy z domu tymczasowego. Podobno został w ostatniej chwili uratowany przed utopieniem. Pani u której wtedy mieszkał mówiła, że nie miał zbyt dużego powodzenia kiedy ktoś przjeżdżał do niej wybrać pieska. A nas ujął kłapciastymi uszami i taką małą sierotowością (nie wiem czy takie słowo istnieje:D) Mieszka z nami już 4 lata.
Kiedy byłam w ciąży nie odstępował mnie na krok. Kiedy Isia się urodziła mąż przyniósł mu do powąchania pierwsze śpioszki. Podobno zbytniej reakcji nie było. Kiedy wróciłam do domu z córką pozwoliliśmy mu ją obwąchać, sprawdzić nowego członka stada, żeby zobaczył któż to taki przybył do domu. Na początku Muniek na każdy leciutki płacz, kwilenie małej w łóżeczku pierwszy do niej leciał. Opierał się łapami o łózeczko i zaglądał do środka co się dzieje. A kiedy widział, że my nie reagujemy to przybiegał i piszczeniem dawał nam do zrozumienia, że coś się dzieje i trzeba to sprawdzić. Mówię Wam urocze to było :)))  Dopiero po kilku dniach przyzwyczaił się do nowego członka w domu i do tego, że nie jest już jedynakiem ;)
Od kiedy mała zaczęła przebywać na podłodze, pełzać, raczkować, chodzić Muniek ma mówiąc wprost - przeje.bane :D Tu go pociągnie za ogon, tu złapie za jajko albo za siusiaka i każe sikać. Albo wejdzie na niego udając, że jest koniem. Albo zrobi przegląd uzębienia i  policzy czy ma wszystkie pazury. I mimo tego tarmoszenia i dokuczania, jak skądś wracamy największe oznaki radości i szczęścia z naszego powrotu trafiają do małej właśnie. Jestem z całego serca za tym, żeby dzieci rozwijały się ze zwierzętami!









6. Przewijak ( i nie nie chodzi mi o Anię ;) )

Szczerze podziwiam wszystkie mamy, które twierdzą, że im przewijak na nic sie nie przydał. Dla mnie to must have nad musthevami! Do przewijania, do przebierania, ubierania, przy podawaniu lekarstw, a nawet jako zjeżdżalnia dla dziecka. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym go nie mieć. I nawet teraz jak już Isia odpieluchowana przewijak dalej na łóżeczku wisi. Mimo, że obdarty, mimo, że nóżki odpadają to dalej używam go do ubierania małej z rana, do przebierania w piżamę na wieczór. On po prostu musi być.










ufff, mam nadzieję, że ktoś dobrnie do końca ;)



Poczytałabym też jakie gadżety robią "mamę na szóstkę' z
Ani mamy Milenki ;)
Oli
Matki Browar


Mooonik :)