"Pozwól dzieciom błądzić i radośnie dążyć do poprawy." J.K.

środa, 13 sierpnia 2014

karny jeżyk...

... czyli o tym, dlaczego nie stosuję kar.

Każdy rodzic prędzej czy później spotka się z 'karnym jeżykiem'. Termin ten oznacza ni mniej ni więcej jak ukaranie dziecka za coś co zrobiło źle(nie po myśli rodzica) i posadzenie go na czymś co określa się jako 'karny jeżyk'. Może to być krzesełko w kącie, poduszka w pokoju, schody, albo jeszcze jakieś inne miejsce. Ma być to miejsce z założenia, gdzie dziecko ma czas przemyśleć swoje złe zachowanie, a po skończeniu kary przeprosić rodzica za to co zrobiło.
Tyle w teorii.

Jak w praktyce?

Ano w praktyce dziecko zostaje zostawione same ze sobą, nie radzące sobie ze swoimi emocjami, pozbawione jakiejkolwiek uwagi rodzica.

Czy naprawdę ma to szansę zadziałać?

Myślę. Ba! Jestem przekonana, że to nie działa.

Co możemy "zyskać" stosując karnego jeżyka?

Przede wszystkim brak zaufania ze strony dziecka. Dziecko pozostawione do wyciszenia zamiast myśleć nad swoim zachowaniem raczej jest rozgoryczone i wściekłe na rodzica. Czego uczy KJ? Że potrzeby dziecka nie są ważne, że ważniejsze aby rodzic miał spokój. Że miłość i akceptacja przez rodzica jest uzależniona od tego jak się dziecko zachowuje.

A przecież powinniśmy kochać dzieci niezależnie od tego co i jak robią. Prawda?


Jak to wygląda u nas?

Isia za dwa miesiące będzie miała 3 lata. Każdy kto ma w domu dziecko w podobnym wieku wie jak bardzo potraf ono zaleźć za skórę. Nasza córka nie jest wyjątkiem. Są dni kiedy ja mam ochotę skoczyć z mostu. Jeszcze dobrze oczu nie otworzy, a już zaczyna dzień wyciem bo- gumka z włosów nie zdjęta, bo owieczka zawinęła się pod kocyk, bo nie jest przykryta, bo ta fajniejsza piżamka jest w praniu.
Isia również potrafi wrzeszczeć, krzyczeć, rzucać się po ziemi. bo np. założyłam jej skarpetki, a ona chciała sama. Albo zrobi mi awanturę, bo to ona chciała zamknąć wodę w kranie po myciu rączek, albo zgasić światło w kuchni.
Niektóre, o ile nie większość z tych rzeczy to są przecież pierdoły, co nie? No jak można się wkurzać o to, że mama zamknęła wodę, a nie dziecko? No jak? Przecież to śmieszne.

A jednak dla dziecka ma to znaczenie.

Tak samo dzieje się gdy czegoś nie pozwalam. Siedzieć z nosem w telewizorze, bawić się nożem, ciągnąć psa za obrożę tak, że bidak się dusi. Ooo wtedy to potrafi mi córa pokazać jakim jest diabełkiem.

Czy za każdym tym razem powinnam sadzać ją na karnego jeżyka?

Nie.

Ja wybieram rozmowę. Wybieram tłumaczenie.Co z tego, że tłumaczę po raz pięćsetny, że nie może sama wyjmować noży z szuflady, jeśli będzie potrzeba powiem to i po raz tysięczny. A najczęściej wołam małą i proponuję wspólne wyciąganie noża. A nawet pozwalam jej coś pokroić. O!
Nie chce pozbierać zabawek? Siadam na podłodze tłumaczę, że był czas na zabawę teraz trzeba posprzątać bo... (np. jest wieczór i idziemy spać) i wspólnie zbieramy zabawki do pudełek.
Nie chce się ubierać? Niech chodzi na golasa.Albo sama wybierze co chce ubrać.
Ciągnie Muńka za obrożę? Zdejmuję mu ją.

Kiedy płacze, krzyczy, wrzeszczy ze złości pozwalam jej na to. Zazwyczaj siadam gdzieś z drugiej strony pokoju i mówię tylko, że w każdej chwili może przyjść się przytulić. Nie nagabuję, nie próbuję jej przekrzyczeć, nie tłumaczę nic w momencie histerii. Czekam na spokojniejszy moment.
Zawsze przychodzi. Wtula się z całej siły we mnie i się wycisza. A wtedy rozmawiamy. Nazywam jej emocje- że jest zła, rozczarowana, zasmucona itp. Tłumaczę dlaczego się tak dzieje. Ile z tego rozumie nie mam pojęcia. Za to cieszy mnie to, że przychodzi, że się mnie nie boi, nie unika. Ufa mi, a ja staram się pracować na to zaufanie. Chciałabym, żeby wiedziała że zawsze może do mnie przyjść. Nawet wtedy kiedy jestem na nią zła. Bo bywa, że jestem. Oczywiście, że tak.(np. jak pocięła mi firankę,jak wywaliła wiaderko piachu na świeżo odkurzony dywan).


Żeby wszystko było jasne - nie wychowuję Isi 'bezstresowo' cokolwiek by to miało znaczyć. Pozwalam córce na bardzo dużo, ale też jasno stawiam granicę między tym co może, a czego nie. Mała ponosi konsekwencje swoich zachowań - nabrudziłaś? to posprzątasz. Wylałaś wodę na dywan- przyniesiesz ścierkę i będziesz wycierać. Nie chcesz odsunąć się od tv? Po kolejnym ostrzeżeniu wyłączam tv i nie uginam się pod wpływem okropnych płaczów małej. Itp.
Ktoś powie, że mam łatwo, że mam wyjątkowo grzeczne dziecko, że tak szybko rozumie czy coś. A może dzieje się tak dlatego, że robię tak odkąd mniej więcej skończyła rok? I że to przynosi efekty?

Wychowanie to ciężkie zadanie.
Potrzeba ciągłej pracy i chęci, aby wskazywać małych ludziom jak mają żyć. Ale przede wszystkim to praca nad sobą. Chcemy dawać dziecku dobry przykład, zacznijmy od siebie. Czego nauczy się dziecko, które jest karane, któremu daje się klapsy?

Karny jeżyk też boli. Tylko psychicznie.



Mooonik.







22 komentarze:

  1. Nie komentuje, bo sie nakomentowalam u siebie ;) jednak uwazam, ze takie karanie przynosi zamierzone rezultaty w naszym przypadku I stosowac je bede , gdy nadejdzie chwila, ze tlumaczenie nic nie da... uwazam takze, ze inaczej wychowuje sie jedno dziecko, a inaczej rodzenstwo :) z jednym jest to o wiele latwiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe no tak, co ja tam wiem o wychowaniu mając jedno dziecko ;)

      Usuń
    2. Nie oto chodzilo mi, ze wiesz mniej. Po prostu z rodzenstwem czesciej dochodsi do klotni I wasci. Gdybym miala jedno dziecko to praktycznie w ogole bym nie musiala go karac.

      Usuń
    3. bo wiesz zabrzmiało to identycznie jak - 'co tym wiesz jak nie masz dzieci'.
      Nie uważam, żeby sposób wychowywania jednego dziecka różnił się bardzo od wychowywania dwójki czy więcej dzieciaków. I z jednym dzieckiem trzeba rozmawiać i z dwójką, i trójką też. Dla mnie to żaden argument, że dwoje dzieci się kłóci, bije i dokucza ;)

      Usuń
    4. To jednak powinnas miec dwojke I zobaczyc sama czy tak tlumaczylabys do bolu ;)

      Usuń
    5. Pozwolisz, że sama zdecyduję czy powinnam mieć dwójkę lub więcej dzieci.
      I zapewniam Cię,że tak, będę tłumaczyć do bólu :]

      Usuń
  2. U nas podobnie - awantury o to, że ktoś wcześniej włączył światło, że nie te skarpetki, że wstała lewą nogą ;) więc absolutnie rozumiem co się u Was dzieje. Metoda karnego jeżyka - ja mam ambiwalentne odczucia. U nas to się tak nie nazywa, raczej czasem zdarza się lub zdarzało wcześniej, że mówiliśmy, by szła się uspokoić i fakt, niewiele to daje. Przy czym stosowaliśmy to tylko wtedy, gdy pomimo próśb i ostrzeżeń biła jedno z nas. Przy wrzaskach coraz częściej pomaga tłumaczenie, że jak krzyczy to nie rozumiemy o co chodzi, że musi powiedzieć, byśmy mogli odpowiednio zareagować. I tak jak u Was - trzeba zdać sobie sprawę, na co można pozwolić, ale postawić kilka kategorycznych granic - u nas tak jest z biciem właśnie czy też naumyślnym brudzeniem i niszczeniem rzeczy.
    Trzymam kciuki, ale myślę, że fajnie sobie radzicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Mam nadzieję, ze robię dobrze ;)
      U nas bicia nie było. Chociaż zdarzyło się, że psa uderzyła. Tak o. Nawet nie to, że w złości czy nerwach. Też tłumaczę że nie można nikogo bić, psa też. Dawno nie było więc może zrozumiała?
      Chciałabym hehe ;)

      Usuń
  3. Syna odsyłamy do pokoju czasem aby się wyciszył, wcześniej nie było potrzeby stosowania tego typu kary, jednak 5-latek już potrafi naprawdę brzydko się zachować, z premedytacją - i dobrze wie, że zrobił źle. Wycisza się i przychodzi sam lub ja/mąż do niego zaglądamy do pokoju - pytamy można już poganać z Tobą? Jak jeszcze jest w fazie burzowej, to wychodzimy, dajemy czas. Ponowna próba za chwilę lub syn przychodzi do nas już jakby odmieniony, spokojniejszy, wówczas rozmawiamy o danej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę się z tym, że im starsza Isia będzie tym pewne rzeczy będą coraz trudniejsze. Mam jednak nadzieję, że to co wypracowujemy teraz przyniesie efekty również za kilka lat.

      Usuń
  4. Jak juz pisalam pod postem Mini metoda karnego jezyka mnie nie przekonuje. Mam bardzo zle wspomnienia z jedynego razu gdy stalam w kacie w przedszkolu, bylo mi wtedy naparwe zle.

    Syna upominamy, tlumaczymy. Co tu duzo mowic - ciezko jest. Tymbardziej, ze od jakiegos czasu przechodzi bunt dwulatka i czasami sam nie wie o co mu chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale rozumiem ten 'ból istnienia'. Sama nie wiem co bym chciała więc może sobie popłaczę, o! ;)

      Usuń
  5. Oj jak ja znam takie jazdy...Z naszej Lenki czasem aniołeczek a czasem szatan z piekła rodem.KJ też nie stosuję,chyba by to u nas nie zadziałało.Za to wyśmienicie działa rywalizacja na naszą Lenkę.Jak coś chcę od niej wyegzekwować to mówię coś typu:no ciekawe,kto pierwszy umyje ząbki?albo kto pierwszy do lóżeczka?wtedy leci aż się za nią kurzy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i to jest bardzo fajny sposób! dzieci chcą zawsze być najlepsze i pierwsze we wszystkim. Brawo :)

      Usuń
  6. Jak sama byłam dzieckiem, to nie raz i nie dwa dostałam w tyłek - ale dziś wiem, ze to nigdy nie było za nic - zawsze za coś co przeskrobałam. Czy rodzice dobrze robili mnie bijąc? Hmmm... Wtedy myślałam, że NIE! Dziś uważam, że odnosiło to skutek - czyli drugi raz nie popełniałam błędów - żeby nie oberwać.
    Dziś swoich dzieci staram się nie bić, choć czasem w tyłek strzelę klapsa, ale takiego lekkiego - nie chcę się tłumaczyć, bo wiem, że bicie to bicie. Do czego zmierzam zatem - więc jak chłopcy, bo mam ich dwóch w domku, jak coś przeskrobią, zrobią źle, tłumaczę im, że tak nie wolno i dlaczego nie wolno, jak się biją, to też tłumaczę, i zdarza się, ze tłumaczę raz, drugi i setny, ale w końcu nerwy puszczają - bo ile można! Może inni mają więcej cierpliwości ode mnie, może mają spokojniejsze dzieci od moich urwisów, może, może ... Ale ja wtedy wysyłam dzieci do drugiego pokoju, żeby zarówno oni się uspokoili, ale też i ja żebym się uspokoiła. Dajemy sobie parę minut i potem na spokojnie wyjaśniamy sytuację. Nie stawiałam nigdy dzieci w kącie - choć pamiętam z czasów szkoły, jak parę razy sama stałam w kącie, nawet pamiętam jak nauczycielka strzeliła mnie kiedyś w tyłek, i raz dostałam linijką po rękach. W sumie, to w domku wolnych kątów nie mamy, może dlatego ich nie stawiam do kąta, za to wolę opcję - wysłać ich do drugiego pokoju i dać tam czas na uspokojenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skutek w postaci strachu przed biciem, a nie zrozumienie swojego błędu, to chyba jednak nie to samo?
      Uwierz, że cierpliwość to jest akurat ta cecha, której ja mam najmniej. Kiedy mi jej brakuje sama wychodzę z pokoju/kuchni czy gdzie tam jestem. Liczę do 10 albo i 100 i wtedy mogę wrócić do małej.

      Usuń
  7. Jak ja Cię rozumiem...
    Karnego jeżyka nie stosujemy, staram się tłumaczyć, ale często Andrzejek wpół zdania odwraca się na pięcie i tyle go widzę. Albo wprost mi mówi: mamo, zzędzis. Ciekawe, skąd to wytrzasnął.
    Na niego bardziej - póki co - działa perspektywa nagrody, nawet jeśli jest ona na niby. Stopniowo przechodzimy z nagród materialnych (nie większe niż ciacho) przez etap nagród fikcyjnych (np. teraz niewidzialne naklejki na nocnik) na same pochwały.

    A co do szału, jeśli Andrzejek ma napad, to nic na niego nie działa. Nie obchodzi go, czy jest sam czy w tłumie ludzi, nie docierają do niego żadne próby kontaktu, nie daje się nawet dotknąć, juz nie mówiąc o przytulaniu. I zbyt wczesne próby tłumaczenia czegoś po takim epizodzie są równoznaczne z powtórką. Najszybciej przechodzi, kiedy da mu się czas na wyciszenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagrodom też jestem przeciwna ;) tzn. takim właśnie - jak będziesz grzeczna dostaniesz ciastko.

      Ja też nie mówię do Isi w momencie wrzasków i histerii, nie ma to najmniejszego sensu, bo zaczyna jeszcze bardziej szaleć ;) czekam aż przyjdzie bo tak jak napisałam zawsze przychodzi nieważne co takiego strasznego się stało.

      Usuń
  8. Kiedyś przeczytałam, że karny jeżyk to miejsce przemyśleń i tak brzmi lepiej. Mój maluszek za mały na takie rozwiązania jednak widząc co on wyprawia wnioskuje, ze pół dnia tam przesiedzi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że w przypadku 2-3latków ciężko mówić o tym, że są zdolne do przemyślenia swoich czynów ;)

      Usuń
  9. Jestesm przeciwniczką stosowania tego rodzaju kar. Mały bobo nie poradzi sobie z własnymi emocjami , nie rozumie dlaczego mama go zostawiła i kazała siedzieć samemu w pokoju , takie dziecko potrzebuje rozmowy i przytulenia a nie zamykania sam na sam w pokoju . ''Super niani'' podziękujemy Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że ktoś myśli podobnie :)
      pozdrawiam również!

      Usuń

dziękuję za odwiedziny :)