"Pozwól dzieciom błądzić i radośnie dążyć do poprawy." J.K.

niedziela, 24 stycznia 2016

:)

Jak to się mówi, tylko krowa nie zmienia zdania ;) Od czerwca jesteśmy właścicielami małego domku w podkrakowskich dolinkach. A jeszcze prawie dwa lata temu twierdziłam tak http://dookoladziecka.blogspot.com/2014/03/jestem-mieszczuchem.html 
I choć- jak ostatnio mówiłam mężowi - że gdyby ktoś zaproponował mi mieszkanie w mieście, w bloku to nie zastanawiałabym się chwili, to jednak powoli odnajduję się w naszym domku. Powoli zaczynam czuć, że to może być nasze miejsce :) 


Mooonik :)

czwartek, 2 października 2014

3 latka

Dawno nas tu nie było, jakoś tak wyszło...
W każdym razie taka okazja wymaga wspomnienia.

Dziś Isia kończy 3 latka.
Nasze wspólne 3 lata :)





 



Mooonik :)



niedziela, 17 sierpnia 2014

Dinozatorland

Dla naszej  największej fanki dinozaurów nie mogło być innego miejsca do zobaczenia jak właśnie Park Ruchomych Dinozaurów w Zatorze. Od nas to jakieś pól godziny drogi więc całkiem znośnie, chociaż my wybierając na zwiedzanie dzień świąteczny wpakowaliśmy się w niewielki korek tuż przed samym Zatorem. Jednakże dobrze mieć męża PH, który zrobił tu myk, tam myk i pokonaliśmy korek w minutę :P

Co Park ma do zaoferowania możemy przeczytać na jego stronie WWW .
Od siebie tylko dodam, że aby skorzystać ze wszystkich atrakcji, zwiedzić wszystkie dostępne parki należałoby wybrać się tam równo z godzinami otwarcia i zostać do zamknięcia.
My byliśmy już po południu więc zdecydowaliśmy się tylko na sam Park Dinozaurów i to był dobry wybór, bo sam spacer po nim zajął nam prawie 3h.
Isia zachwycona!
Początkowo była trochę wystraszona ruchami, a przede wszystkim dźwiękami jakie wydawały dinozaury. Później oswojona chciała nawet 'biedne, głodne dinozałry' dokarmiać ;)
My z mężem przypomnieliśmy sobie co nieco z naszych studiów ;)

Niestety wybór dnia świątecznego nie był zbyt trafny, bo do każdego eksponatu trzeba było odczekać dobrą chwilę, by móc zrobić zdjęcie, na którym nie będzie przypadkowych osób. Chociaż podejrzewam, że w każdy weekend jest tak takie obłożenie.

Po zwiedzaniu parku z dinozaurami przeszliśmy na część lunaparkową, z której w ramach biletu można było korzystać nieodpłatnie. Tutaj mała wyszalała się na zjeżdżalniach, w kulkach, zaliczyła jazdę ciuchcią, wodną strzelankę, aby całość zakończyć fochem z przytupem(czy też rzutem na ziemię) bo 'ja sce jesce laz' ;)


Czy poleciłabym park? Bardzo! Pod jednym warunkiem. Zabraniu swojego jedzenia.
Niestety cała gastronomia to fast-food. Hamburgery, hot dogi, frytki, pepsi itp. Zestaw dla dziecka to jakaś kpina...
Całe szczęście, że poczytałam wcześniej i pojechaliśmy ze swoimi babeczkami na słodko i ostro.
Skusiliśmy się na lody, które były bardzo smaczne :)

W każdym razie poszukując sposobu na spędzenie wolnego czasu z rodzinką polecam wybrać się do Zatoru. Świetna atrakcja dla wszystkich niezależnie od wieku.






Mooonik :)




środa, 13 sierpnia 2014

karny jeżyk...

... czyli o tym, dlaczego nie stosuję kar.

Każdy rodzic prędzej czy później spotka się z 'karnym jeżykiem'. Termin ten oznacza ni mniej ni więcej jak ukaranie dziecka za coś co zrobiło źle(nie po myśli rodzica) i posadzenie go na czymś co określa się jako 'karny jeżyk'. Może to być krzesełko w kącie, poduszka w pokoju, schody, albo jeszcze jakieś inne miejsce. Ma być to miejsce z założenia, gdzie dziecko ma czas przemyśleć swoje złe zachowanie, a po skończeniu kary przeprosić rodzica za to co zrobiło.
Tyle w teorii.

Jak w praktyce?

Ano w praktyce dziecko zostaje zostawione same ze sobą, nie radzące sobie ze swoimi emocjami, pozbawione jakiejkolwiek uwagi rodzica.

Czy naprawdę ma to szansę zadziałać?

Myślę. Ba! Jestem przekonana, że to nie działa.

Co możemy "zyskać" stosując karnego jeżyka?

Przede wszystkim brak zaufania ze strony dziecka. Dziecko pozostawione do wyciszenia zamiast myśleć nad swoim zachowaniem raczej jest rozgoryczone i wściekłe na rodzica. Czego uczy KJ? Że potrzeby dziecka nie są ważne, że ważniejsze aby rodzic miał spokój. Że miłość i akceptacja przez rodzica jest uzależniona od tego jak się dziecko zachowuje.

A przecież powinniśmy kochać dzieci niezależnie od tego co i jak robią. Prawda?


Jak to wygląda u nas?

Isia za dwa miesiące będzie miała 3 lata. Każdy kto ma w domu dziecko w podobnym wieku wie jak bardzo potraf ono zaleźć za skórę. Nasza córka nie jest wyjątkiem. Są dni kiedy ja mam ochotę skoczyć z mostu. Jeszcze dobrze oczu nie otworzy, a już zaczyna dzień wyciem bo- gumka z włosów nie zdjęta, bo owieczka zawinęła się pod kocyk, bo nie jest przykryta, bo ta fajniejsza piżamka jest w praniu.
Isia również potrafi wrzeszczeć, krzyczeć, rzucać się po ziemi. bo np. założyłam jej skarpetki, a ona chciała sama. Albo zrobi mi awanturę, bo to ona chciała zamknąć wodę w kranie po myciu rączek, albo zgasić światło w kuchni.
Niektóre, o ile nie większość z tych rzeczy to są przecież pierdoły, co nie? No jak można się wkurzać o to, że mama zamknęła wodę, a nie dziecko? No jak? Przecież to śmieszne.

A jednak dla dziecka ma to znaczenie.

Tak samo dzieje się gdy czegoś nie pozwalam. Siedzieć z nosem w telewizorze, bawić się nożem, ciągnąć psa za obrożę tak, że bidak się dusi. Ooo wtedy to potrafi mi córa pokazać jakim jest diabełkiem.

Czy za każdym tym razem powinnam sadzać ją na karnego jeżyka?

Nie.

Ja wybieram rozmowę. Wybieram tłumaczenie.Co z tego, że tłumaczę po raz pięćsetny, że nie może sama wyjmować noży z szuflady, jeśli będzie potrzeba powiem to i po raz tysięczny. A najczęściej wołam małą i proponuję wspólne wyciąganie noża. A nawet pozwalam jej coś pokroić. O!
Nie chce pozbierać zabawek? Siadam na podłodze tłumaczę, że był czas na zabawę teraz trzeba posprzątać bo... (np. jest wieczór i idziemy spać) i wspólnie zbieramy zabawki do pudełek.
Nie chce się ubierać? Niech chodzi na golasa.Albo sama wybierze co chce ubrać.
Ciągnie Muńka za obrożę? Zdejmuję mu ją.

Kiedy płacze, krzyczy, wrzeszczy ze złości pozwalam jej na to. Zazwyczaj siadam gdzieś z drugiej strony pokoju i mówię tylko, że w każdej chwili może przyjść się przytulić. Nie nagabuję, nie próbuję jej przekrzyczeć, nie tłumaczę nic w momencie histerii. Czekam na spokojniejszy moment.
Zawsze przychodzi. Wtula się z całej siły we mnie i się wycisza. A wtedy rozmawiamy. Nazywam jej emocje- że jest zła, rozczarowana, zasmucona itp. Tłumaczę dlaczego się tak dzieje. Ile z tego rozumie nie mam pojęcia. Za to cieszy mnie to, że przychodzi, że się mnie nie boi, nie unika. Ufa mi, a ja staram się pracować na to zaufanie. Chciałabym, żeby wiedziała że zawsze może do mnie przyjść. Nawet wtedy kiedy jestem na nią zła. Bo bywa, że jestem. Oczywiście, że tak.(np. jak pocięła mi firankę,jak wywaliła wiaderko piachu na świeżo odkurzony dywan).


Żeby wszystko było jasne - nie wychowuję Isi 'bezstresowo' cokolwiek by to miało znaczyć. Pozwalam córce na bardzo dużo, ale też jasno stawiam granicę między tym co może, a czego nie. Mała ponosi konsekwencje swoich zachowań - nabrudziłaś? to posprzątasz. Wylałaś wodę na dywan- przyniesiesz ścierkę i będziesz wycierać. Nie chcesz odsunąć się od tv? Po kolejnym ostrzeżeniu wyłączam tv i nie uginam się pod wpływem okropnych płaczów małej. Itp.
Ktoś powie, że mam łatwo, że mam wyjątkowo grzeczne dziecko, że tak szybko rozumie czy coś. A może dzieje się tak dlatego, że robię tak odkąd mniej więcej skończyła rok? I że to przynosi efekty?

Wychowanie to ciężkie zadanie.
Potrzeba ciągłej pracy i chęci, aby wskazywać małych ludziom jak mają żyć. Ale przede wszystkim to praca nad sobą. Chcemy dawać dziecku dobry przykład, zacznijmy od siebie. Czego nauczy się dziecko, które jest karane, któremu daje się klapsy?

Karny jeżyk też boli. Tylko psychicznie.



Mooonik.







środa, 30 lipca 2014

milion pytań do...

...mamy


dlacego słońce świeci
dlacego idą chmury
dlacego pada deszcz
dlacego psestał padać deszcz
dlacego jestem chora
dlacego nie mogę siedzieć na moklym piachu
dlacego muniek posedł na dłól
dlacego idzies siku
dlacego tata pojechał do placy
dlacego jest buza (burza)
dlacego idziemy do sklepu
dlacego mleko się skońcyło
dlacego mnie uglyzł komal
dlacego jemy obiad
dlacego jestem glodna
dlacego chlopcyk płace
dlacego go boli palusek
dlacego on ma samochód
dlacego deszcz jest mokly
dlacego woda leci
dlacego wieje wiatr
dlacego zepsułam butelke
dlacego zjadłam ten chlebek
dlacego lobie kupke
dlacego dziewcynka jedzie w łózecku (wózeczku) psecies jest duza
dlacego...
dlacego..
mamo dlacego...


jaki to jest kolol? czerwony. a dlacego?

co to jest? mucha/stolik/jabłko/śliwka/kwiatek/itp. a jaka/i?

gdzie mieszkają klowy/konie/tyglysy/kanguly/zebly/kokodyle/słonie/muchy/ptaszki/salenki/komaly/zaby/bazanty/slimaki/ i inne zwierzaki

a co ją(jedzą) klowy/konie/tyglysy/kanguly/zebly/kokodyle/słonie/muchy/ptaszki/salenki/komaly/zaby/bazanty/slimaki/ i inne zwierzaki


Odkąd otworzy oczy z rana i dopóki nie zamknie ich na noc.
Buzia się nie zamyka. Pytanie goni pytanie.
Pora zacząć czytać encyklopedie... ;)


Mooonik :)


p.s. dopadła nas infekcja kataralna jak to zapisał nam w książeczce doktor, ja bym jednak nazwała ją 'kaszlową'. Tak mi Isia chyrla, że masakra.
To jej pierwszy kaszel tak w ogóle, nie spodziewałam się, że dzieci mogą tak mocno kaszleć...
Kurujemy się domowymi sposobami, czosnek, miód, cytryna, syrop z bzu. Na szczęście nie ma gorączki więc można wyjść na dwór.
Utrzymać prawie 3latkę w domu jak jest ładna pogoda? Jak za oknem czeka piaskownica? Mission impossible ;)



środa, 23 lipca 2014

jak uszczęśliwić dziecko?










W zeszły weekend jechaliśmy do mojej rodzinki na kolejne wesele. Przed wyjazdem zadzwoniłam do taty z pytaniem czy nie miałby skąd "załatwić" żółtego piachu do piaskownicy.
 Poprosiłam o sam piach, a dostaliśmy całą piaskownicę :)
Zdolny dziadek z pomocą wujka to skarby!

Dziękujemy!

Tym samym od rana do wieczora Isia siedzi w piachu, robi babki, przesypuje, gotuje ( wypiłam już niezliczoną ilość kaw, herbatek i zupek!) a po przebudzeniu pierwsze co, to sprawdza czy piaskownica stoi ;)


Mooonik :)



wtorek, 15 lipca 2014

Pierwsza wizyta u dentysty


Dziś Isia zaliczyła pierwszą wizytę u dentysty.

Od kilku dni przygotowywałam ją na tę wizytę. Pokazałam filmik  na YT, w lusterku ćwiczyłyśmy otwieranie buzi i liczenie ząbków.Tak samo na różnych zwierzakach sprawdzałyśmy ile i jakie mają zęby(głównie na naszym psie ;) ) Chciałam, żeby Isia się nie bała, żeby sam fakt takiej wizyty przyjęła jako coś oczywistego, i żeby nie kojarzyła z czymś przykrym i niemiłym. Opowiadałam i pokazywałam na filmie jak wygląda fotel, jakie pani doktor ma narzędzia i różne tym podobne rzeczy. W efekcie kiedy zajechałyśmy na miejsce nie mogła się doczekać aż wejdziemy do gabinetu i ciągle dopytywała kiedy będzie jej kolej ;)

A jak przebiegała nasza wizyta?

Pani stomatolog na początku pokazała Isi fotel, później poprosiła ją o wejście na niego, co mała bardzo chętnie uczyniła. Dostała do ręki smoka wawelskiego z wstawioną szczęką, który służył do liczenia ząbków, a do drugiej ręki dostała lustereczko. Po przeliczeniu smokowych zębów, Isia została poproszona o pokazanie swoich. Nie od razu się zgodziła, ale za chwilę szeroko otworzyła buzię i można było łatwo, i dokładnie obejrzeć wszystkie białe kiełki.

Białe i przede wszystkim zdrowe! Juuuuuuuuuupi!

Dostałyśmy pochwałę za dbanie o zęby, za picie wody, unikanie słodyczy i itp. Zostałam poinstruowana jak myć  4ki i 5ki ze względu na to, że rosną bardzo ciasno i wypytałam o wszystko co mnie niepokoiło.
A na koniec usłyszałam, że jesteśmy rzadkością  - znaczy Isiowe ząbki i moje podejście do dbania o nie. Ależ byłam dumna!

Nawet nie wiecie jak mi ulżyło :D Denerwowałam się tą wizytą bardziej niż jak sama mam iść do dentysty ;)
A wszystko dlatego, że wizyta chociaż planowana to zawsze była jednak 'na kiedyś' . I tak z miesiąca na miesiąc się odwlekało. Aż tu nagle pewnego popołudnia prawie zeszłam na zawał widząc zęby Isi sino-szaro-fioletowe :O Natychmiastowe mycie nie pomogło, zęby były dalej lekko szaro-sine, a w głowie od razu czarne myśli.
W te pędy otworzyłam wujka google i zapytałam o najbliższego dentystę dziecięcego. Właściwie to zadzwoniłam pod pierwszy adres, który wyskoczył mi w przeglądarce. Jak się okazało dziś - strzał w dziesiątkę. Bardzo sympatyczna pani doktor, bardzo przyjemny gabinet, poczekalnia z zabawkami i świetne podejście do dzieci. Chciałam wizytę jak najszybciej jednak ze względu na to, że mogliśmy tylko w godzinach późnopopołudniowych to czekaliśmy tydzień.


Ile ja paznokci zjadłam przez ten tydzień...


A sino-szaro-fioletowe zęby okazały się być 'zafarbowane' od dżemu jagodowo-śliwkowego.

Odkryłam to któregoś kolejnego dnia, kiedy mała po zjedzeniu kanapki z wyżej wspomnianym dżemem się do mnie szeroko uśmiechnęła...


A Wy zaliczyliście już pierwszą wizytę z maluchami u dentysty?



Mooonik :)